Atrapa ułatwień dla turystów

Powiększ obraz

Mamy nowy rok, a wraz z nim snujemy kolejne plany. Dziś w Polskim Radiu usłyszałem, że wschodni sąsiad wprowadza kolejne ułatwienia dla turystów: https://www.polskieradio.pl/

W relacji z Białowieży wyjaśniłem, dlaczego nie zwiedziłem białoruskiej części Puszczy Białowieskiej. Czy owe zmiany zachęcą mnie do wizyty? Nie.

Na zdjęciu: Narewka ok. pół kilometra po wpłynięciu z Białorusi do Polski. Widok w kierunku wschodnim, granicy jeszcze nie widać.

Po tych wielkich ułatwieniach zwiększą się obszary bezwizowe i wydłuży się czas pobytu bez wizy – to fakt. Według internetowych źródeł informacji nadal będą jednak wymagane: ubezpieczenie, jakiś tajemniczy dokument zaświadczający o wykupieniu usługi turystycznej – cokolwiek to oznacza (zazwyczaj podróżuję na własną rękę), zezwolenie (nie wiem, czy jest to ten sam dokument co poprzedni, czy coś innego – już sam się pogubiłem), no i ten nieszczęsny paszport, który wydaje mi się przeżytkiem. Czyli biurokracja na potęgę. Żadnego ułatwienia tu nie widzę, a odtrąbienie tego jako sukces i nadzieję na rozwój turystyki uważam za grubą przesadę.

Gdybym się tam wybierał, życzyłbym sobie:

  • zniesienia obowiązku paszportowego;
  • całkowitej likwidacji wiz.

Jeśli Białoruś nie może wstąpić do strefy Schengen, aby ludzie przekraczali granicę w dowolnym miejscu (ponoć jakaś pani dostała 500 zł mandatu, bo podczas grzybobrania nie zauważyła granicy!), to niech chociaż zwiększy liczbę przejść. To samo dotyczy Ukrainy i Rosji. Kontrolę na granicy mogę ostatecznie zaakceptować, ale biurokracji już nie.

Jak wprowadzony zostanie wjazd na dowód osobisty, wówczas rozważę taką wycieczkę. Nie ukrywam, że byłaby to dla mnie spora atrakcja. Myślę, że Białoruś jest ciekawym krajem do zwiedzania, ale nie mam zamiaru jechać tam za wszelką cenę. Dopóki biurokracja nie zniknie, będę wybierał turystykę krajową (w tym roku nie mam w planach wyjazdów zagranicznych) lub wypady do sąsiadów Polski ze strefy Schengen.