Łomża

(woj. podlaskie, pow. Łomża)

Łomża - herb

Kolejna planowana od kilku lat wyprawa zrealizowana. 2 kwietnia 2024 dotarłem do Łomży. Dojazd z Kalisza pociągiem Polregio na Warszawę Zachodnią oraz autobusem Żak Express resztę trasy. Uratował mnie bilet internetowy z e-podróżnika, bo po Wielkanocy był komplet i kierowca od razu zapowiedział, że nie może już nic sprzedać. Pogoda w Łomży nie była łaskawa, ale i tak udało się docenić piękno tego miasta. Ponadto miałem tu bazę wypadową do Ostrowi Mazowieckiej.

Rozpoczynamy od dworca autobusowego. Obok niego zaczynają się też tory, ale z nich podczas mojej wizyty nie można było liczyć na żaden pociąg, przynajmniej na pasażerski. Do centrum prowadzi aleja Legionów. Idąc nią w kierunku północno-wschodnim miniemy ładny budynek, a przed nim patriotyczne pomniki. Nieco schowany, przy ul. Skłodowskiej-Curie, jest Urząd Gminy.

Bardzo spodobał mi się prosty układ komunikacyjny. Ścisłe centrum miasta to w większości równoległe i prostopadłe ulice, więc można je przemierzać raz w jedną, a drugim ciągiem w przeciwną stronę i wszystko zwiedzić.

Pierwszym takim ciągiem jest odchodząca od al. Legionów w prawo ul. Dworna wraz z placem Jana Pawła II. Przy nim mamy Wyższe Seminarium Duchowne (nocowałem w Domu Rekolekcyjnym), pomnik papieża i kościół rektoralny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dalej przy Dwornej zobaczymy jeszcze tak ładne obiekty jak Sąd Okręgowy i katedrę pw. św. Michała Archanioła.

Następnie czas na zwiedzanie Muzeum Północno-Mazowieckiego. Nazwa wprawia w dwa zdziwienia. Po pierwsze – dlaczego z łącznikiem? Skoro pisze się zachodniopomorskie (województwo), to czemu muzeum się nazywa północno-mazowieckie? Druga sprawa to właśnie drugi człon. Będąc w Łomży odwiedzamy przecież województwo podlaskie, a tu Mazowsze! Nie wiem zatem, czy mogę napisać, że drugi raz w życiu byłem na Podlasiu. Widocznie województwa nie do końca pokrywają się z regionami. Wikipedia też podaje, że to historyczne Mazowsze. Ale samo zwiedzanie to już prawdziwa przyjemność. Wystawa czasowa, ponadto bursztyny, lampy naftowe. Nie jest to ogromna placówka, ale jest co oglądać.

Dalej przy ul. Dwornej zobaczymy jeszcze kościół pw. Trójcy Przenajświętszej – ss. Benedyktynek. Później ulicą np. Jana z Kolna można przejść na równoległy ciąg komunikacyjny – ul. Długą. Ona doprowadzi nas do Starego Rynku. Przy nim zobaczymy m.in. ratusz w południowo-wschodniej pierzei, ławeczkę Hanki Bielickiej (już nie przy pobliskiej Farnej, jak informuje mój plan miasta), Halę Kultury i niewielką galerię. Następnie Długa jest deptakiem, a przy nim znajdziemy budynek Miejskiej Biblioteki Publicznej i Galerii Sztuki Współczesnej. Ta druga to oddział Muzeum. Miałem trochę pecha, bo była zmiana ekspozycji i zadowoliłem się stojącymi na podłodze obrazami. Mimo tego nie uważam wizyty za straconą.

Skręcamy w prawo w Krótką i jeszcze raz w prawo w Rządową. Możemy wrócić nią na Stary Rynek. Od jego północno-wschodniego narożnika odchodzi króciutka ulica Radziecka. Kto ogląda „Słownik polsko@polski” prof. Miodka, to wie, że ze Związkiem Radzieckim ma ona tyle wspólnego, co tango milonga z panem Milongiem, czyli nic (ciekawe, iż nikt nie mówi, że sambę wymyślił pan Samb). Po prostu jej nazwa pochodzi od Rady Miejskiej.

Jeśli z Radzieckiej skręcimy w lewo, to ulicą Krzywe Koło dojdziemy do kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej z zespołem klasztornym oo. Kapucynów oraz do dawnego Domu Pastora. Wracamy tą samą ulicą, przechodzimy obok Bramy Napoleona. Schodzimy ku Narwi ul. Żydowską. To moje drugie spotkanie z tą rzeką. Wcześniej widziałem ją w Tykocinie.

Wracamy na Stary Rynek. Idziemy tym razem Giełczyńską obok budynku będącego siedzibą m.in. Muzeum Diecezjalnego (niestety o nim wcześniej nie wiedziałem i nie trafiłem właściwie na godziny otwarcia) na pl. Niepodległości i Ronda im. Hanki Bielickiej. W tych okolicach mamy Teatr Lalki i Aktora, Sąd Rejonowy przy Polowej, Starostwo Powiatowe przy Szosie Zambrowskiej, a także wieżę ciśnień przy Sikorskiego (widać ją stąd).

Idziemy teraz Zawadzką obok Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego, następnie Zaułkiem Cmentarnym, Sikorskiego przy Sali Królestwa Świadków Jehowy i Wyszyńskiego do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które widać z daleka.

Zrobiłem sobie jeszcze jedną, poranną wyprawę – ul. Polową do niewielkiego Parku Miejskiego im. Jakuba Wagi, w którym jest pomnik patrona, a następnie ulicą Wojska Polskiego przejechałem się autobusem (podczas mojej wizyty kursowały linie 2 i 13) do rzeki Łomżyczki i kościoła pw. św. Brunona z Kwerfurtu Biskupa i Męczennika.

Kiedyś chciałbym tu wrócić, ale dopiero po zrealizowaniu zapowiadanych planów przywrócenia kolei. Nie żeby autobusami źle się jechało, bo były luksusowe, ale chcę zobaczyć odtworzoną infrastrukturę. Zresztą skoro zdarzają się przypadki niezabierania pasażerów, to znaczy, że transport autobusowy nie zaspokaja 100% potrzeb. Oprócz Muzeum Diecezjalnego jeszcze zwiedziłbym Piątnicę Poduchowną po drugiej stronie Narwi.

Czas zwiedzania: mój pobyt trwał 1,5 dnia. Teoretycznie w 1 może też by się dało, ale tak było wygodniej.