Data utworzenia: wrzesień 2015
Są w Polsce (i nie tylko w niej) koleje wąskotorowe stanowiące w XXI w. atrakcję turystyczną. Niestety nie należy do nich Kaliska Kolej Dojazdowa.
Nie będę przepisywać tu z różnych źródeł całej historii KKD, a zajmę się bardziej stanem obecnym. W skrócie wspomnę tylko, że wybudowano ją w latach 1914-17, ma rozstaw szyn 750 mm. W czasach świetności biegła z Turku m.in. przez Grzymiszew, Zbiersk i Żelazków. Za nim rozwidlała się na dwie części: przez Biernatki do Opatówka i przez Kokanin do Kalisza. Najbardziej potrzebna była, gdy działała cukrownia w Zbiersku – wówczas oprócz przewozów pasażerskich było sporo pociągów towarowych. Służyła kiedyś także kopalni i elektrowni Adamów.
Kalisz
Po transformacji ustrojowej, w latach 90. XX wieku Kalisz bardzo brutalnie potraktował niepotrzebną mu kolejkę. Tory rozebrano, a stacja na osiedlu Majków straciła swoją funkcję. Na resztki odnogi linii można natknąć się w okolicach Borkowa Starego, ale obecnie w powiecie kaliskim w zasadzie liczy się tylko odcinek z Opatówka, choć i na nim swoje zrobili zbieracze złomu.
Janusz Korwin-Mikke pewnie byłby dumny z tego, że gród nad Prosną spełnił jego program w postaci likwidacji nierentownej linii kolejowej, ale czy naprawdę mamy się z czego cieszyć? Niejeden kaliszanin pewnie nie jest zachwycony takim obrotem sprawy.
Turek
Także Turek nie popisał się. Z informacji, do których dotarłem, wynika, że tutaj pociągi kursowały dłużej niż w Kaliszu, ale obecnie odcinek Zbiersk – Turek jest najbardziej zapomniany – nie słychać, aby na nim coś się działo. Do samej stacji Turek już nie dojedzie się, gdyż na niektórych miejskich ulicach kładąc nowy asfalt usunięto tory, pochopnie likwidując w ten sposób przejazdy kolejowe. Tu więc nie potrzeba było „złomiarzy”, zrobiono to oficjalnie. Zostały już tylko nostalgiczne filmy z przejazdów. Wygląda na to, że dla Turku kolej wąskotorowa okazała się zbędnym balastem. Gdy w 2013 roku odwiedziłem to miasto, widok przerwanych, a koło dawnej stacji zarośniętych torów, był bardzo przykry. Szkoda, że władze nie widzą w kolejce potencjału turystycznego, a traktują ją jak kukułcze jajo, którego trzeba się pozbyć.
Na stronie Muzeum Miasta Turku znalazłem tekst (nie znam daty zamieszczenia):
Ostatecznie w 2001 r. Starostwo powiatowe w Turku zrzekło się części swojej kolejki na rzecz kaliskiego samorządu powiatowego, który przejął 22 km linii z terenu naszego powiatu. Obecnie linia dawnej kolejki wąskotorowej użytkowana jest przez Stowarzyszenie Kolejowych Przewozów Lokalnych – Kaliska Kolej Dojazdowa.
Potwierdza to niechęć powiatu tureckiego do podjęcia się zadania rewitalizacji i gospodarowania KKD. Nie bardzo rozumiem natomiast istoty zrzeczenia się kolejki na rzecz innego samorządu. Niby jak kaliskie starostwo miałoby wpływać na stan infrastruktury na terenie obcego powiatu? Realizować przewozy – owszem, w tej sprawie można się porozumieć, ale po czymś trzeba jeździć.
SKPL
Od całkowitej degradacji wąskotorówkę uratowało przekazanie jej na początku XXI w. Stowarzyszeniu Kolejowych Przewozów Lokalnych. Coś zaczęło się dziać – na niektórych odcinkach kolejka wznowiła w pewnym stopniu działalność, stawiając na turystów. Pojawiły się przejazdy wycieczkowe na zamówienie, a w końcu nawet wprowadzono rozkład jazdy.
Mój pierwszy kontakt z SKPL-em polegał na udziale w konkursach o tematyce kolejowej, o czym szerzej napisałem w oddzielnym artykule.
W 2014 roku postanowiłem skorzystać z atrakcji na torach. Wybrałem się rowerem do Zbierska, aby przejechać się pociągiem do Żelazkowa. Zajeżdżam na miejsce i co widzę? Z rozkładu jazdy wymazano kursy do stacji Żelazków, zostały tylko do pobliskich Petryk! Niestety, ostatni już odjechał, właśnie się wracał do Zbierska. Pewien człowiek przyjechał kilkadziesiąt kilometrów samochodem, aby odbyć wycieczkę pociągiem, a tu taka wpadka. Obsługa wyjaśniła, że przyczyną były kradzieże elementów torowiska, co przyjąłem ze zrozumieniem. To jednak nie jest usprawiedliwieniem, że w Internecie w najlepsze wisiał nieaktualny – od dawna, jak się później okazało – rozkład jazdy! Kolej, która miała być atrakcją turystyczną, okazała się powodem do wstydu przed przybyszami.
Łatwo sobie wyobrazić jak się czułem, gdy później w mediach chwalono się sukcesem w postaci uruchomienia przejażdżek turystycznych na króciutkim odcinku Zbiersk – Petryki, podczas gdy ja miałem w pamięci swój powrót do Kalisza na rowerze.
Co dalej?
Czy taki los musiał spotkać KKD? A może kolejka wróci do łask? Skoro w Olsztynie znów pojadą tramwaje, to znaczy że nie wszystko co było dobre kiedyś, jest złe dziś. Nie zawsze postęp prowadzi w dobrym kierunku, co pokazuje przykład stolicy województwa warmińsko-mazurskiego, która się nawróciła na tramwaje, tyle że nowocześniejsze, co zrozumiałe.
Wracając do kolei wąskotorowych – oczywiście nie twierdzę, że pojazd poruszający się co najwyżej z prędkością roweru mógłby w XXI wieku stanowić ważny środek codziennego transportu – może jedynie na krótkich odcinkach. Główny nacisk można by położyć na choćby sezonowy ruch turystyczny, a ponadto na przewozy towarów, jeśli jest w okolicy zapotrzebowanie na takie usługi.
W klasycznym (nie turystycznym) transporcie zbiorowym obecnie dąży się do tego, aby przewoźnik realizował przewozy, a pieczę nad infrastrukturą sprawował samorząd, np. poprzez powołanie specjalnej jednostki – zarządu transportu. Ruch turystyczny to nieco inny rodzaj przewozów, lecz nie zapominajmy, że tory przecież krzyżują się z publicznymi drogami, dlatego choćby i SKPL był jedynym właścicielem szyn, to bez zgody władz niewiele zrobi.
Potrzebne są spore inwestycje, które zniwelują efekty wieloletnich zaniedbań. Niestety nie widzę, aby coś konkretnego działo się w celu rewitalizacji całej trasy Opatówek – Turek (o powrocie odcinka z Kalisza nie wspominając).
Pleszew
SKPL eksploatuje także kolejkę Pleszew – Kowalew, o czym pisałem w relacji z wycieczki. Dodam, że w 2011 roku, kiedy wybrałem się na przejażdżkę, było 5 pociągów dziennie – te, z których skorzystałem, przewoziły 4 osoby. Później liczba kursów spadła, w końcu je zawieszono, ale dowiedziałem się, że w 2015 roku SKPL znacząco zwiększył częstotliwość. Co ciekawe, ta krótka linia spełnia przede wszystkim funkcję pasażerską, a nie tylko turystyczną, bowiem łączy miasto z położonym poza nim dworcem kolei normalnotorowej. Jest więc nadzieja, że Pleszewska Kolej Lokalna odzyska pasażerów. Oby tylko nie traktowano ich tak, jak wspomnianego już pana spotkanego w Zbiersku, który twierdził, że kiedyś pociąg normalnotorowy spóźnił się do Kowalewa 3 minuty, a rzekomo skomunikowana z nim wąskotorówka nie zaczekała.
Gniezno i Żnin potrafią
Przykładem wykorzystania potencjału dawnych linii jest Gnieźnieńska Kolej Wąskotorowa – rozstaw szyn 750 mm (tyle samo co KKD). Miałem przyjemność skorzystać z niej podczas Dni Pary w 2014 roku. Na kurs Gniezno – Niechanowo – Gniezno potrzeba było trzech wagonów, aby pomieścić wszystkich chętnych. Ponadto GKW co roku latem wykonuje także rozkładowe kursy do miejscowości Powidz i Ostrowo Stare. Jednak można! Nieczynny był jedynie końcowy odcinek do stacji Anastazewo.
Mam nadzieję, że wybiorę się kiedyś także do Żnina, aby dzięki usługom Żnińskiej Kolei Powiatowej przejechać się do Wenecji, Biskupina i Gąsawy.
Słowacja stawia na nowoczesność
W 2015 roku podczas urlopu w Tatrach odwiedziłem również południowych sąsiadów. Odcinek pomiędzy stacjami Poprad-Tatry – Stary Smokovec pokonałem tzw. elektriczką obsługiwaną przez słowacką kolej. Električka to po słowacku tramwaj, ale pojazd w tym regionie to wąskotorówka o rozstawie szyn 1000 mm, a więc sporo więcej niż nasza Kaliska Kolej Dojazdowa – 750.
Kursuje ona na odcinkach Poprad-Tatry – Starý Smokovec – Štrbské Pleso oraz Starý Smokovec – Tatranská Lomnica. Teoretycznie może osiągać prędkość 60-80 km/h (według różnych źródeł), ale z uwagi na duże zagęszczenie stacji, jednotorowe odcinki i różnicę wzniesień, czas przejazdu nie jest aż tak krótki, jak mogłoby się wydawać. Wspomniany odcinek o długości 13 km (pięć stacji) pociąg pokonał w 24 minuty.
Składy są nowoczesne, kursują od rana do wieczora, nie tylko w sezonie, ale przez cały rok. Wożą zarówno turystów, jak i miejscowych. Zatem zmodernizowana wąskotorówka może pełnić funkcję normalnego transportu zbiorowego, o ile spełni oczekiwania pasażerów, a tych w lipcu 2015 nie brakowało. Oczywiście wiadomo, że do Kalisza nie przyjeżdża aż tylu ludzi co w Tatry, ale słowacki przykład pokazuje, iż tego typu linia ma rację bytu, jeśli się o nią zadba.
Największy problem w elektriczce sprawił mi… kasownik. Okazało się, że trzeba wsuwać bilet przy prawej krawędzi, bo inaczej można włożyć cały i nie skasuje się. Na szczęście ktoś mi pomógł, a później pomagałem innym. Można się też spierać o cenę – czy 1,5 euro za 13 km to nie przesada. Konsekwencje przyjęcia przez Słowację wspólnej europejskiej waluty to jednak temat na inną dyskusję.
Więcej szczegółów technicznych i praktycznych znalazłem pod adresem
http://www.kzkgop.com.pl/public_media/fb/files/czasopisma/komunikacja/2015/KP_01_2015_INT.pdf
od strony 56.
Wnioski
Doprowadzenie KKD do stanu używalności wymaga sporego wysiłku i nakładów finansowych. Trudno byłoby to osiągnąć samym pasjonatom kolejnictwa. Bez przychylności gmin i powiatów, a nawet finansowania z zewnątrz, może być ciężko cokolwiek zrobić.
Gdyby kiedyś zapadła decyzja o rewitalizacji linii, należałoby się zastanowić, w jakim kierunku mają zostać podjęte działania. Czy kolej docelowo ma być tylko atrakcją turystyczną, czy też za wzór stanowiłby model słowacki – atrakcja przy okazji, ale przede wszystkim normalny transport.
Realniejszy wydaje się pierwszy scenariusz – wówczas przy zachowaniu rozstawu torów dotychczas eksploatowany tabor nadal mógłby po nich jeździć. W drugim przypadku linia straciłaby charakter zabytkowy, ale dzięki pewnemu zwiększeniu prędkości zyskałaby praktyczny – transportowy.
Mając na uwadze, że poza Opatówkiem (do którego blisko mają też kaliszanie), Zbierskiem i Turkiem przebiega przez obszary słabo zaludnione, inwestycja byłaby ryzykowna. Wspomniane tereny na Słowacji też nie są gęściej zamieszkane, ale to jednak Tatry, więc jest dużo przyjezdnych. Co innego, gdyby ze Zbierska powstała odnoga do Konina, a ponadto wróciłaby nitka do Kalisza (niekoniecznie tą samą trasą) – wówczas kto wie? Zyskaliby na tym wszyscy – i Turek, i Kalisz, i Konin. Przez to ostatnie miasto przebiega ważna normalnotorowa linia kolejowa, którą pociągi poruszają się z dużą prędkością. Można nią dojechać nawet do Berlina.
To tylko marzenia, ale przecież pomarzyć można. Może kiedyś się ziszczą?
Tekst i fotografie: Marcin Galant
AKTUALIZACJE:
17.10.2015: na portalu www.rc.fm znalazłem ciekawy artykuł, w którym czytamy:
Powiat kaliski nieodpłatnie przejął kolejkę wąskotorową Kalisz – Turek od PKP. Projekt aktu notarialnego jest już przygotowany. Samorząd wzbogacił się o nieruchomości warte ok. 10 000 000 zł (tory, obiekty, działki). Procedura trwała prawie 10 lat. Kolejka potrzebuje jednak gruntownej modernizacji, na którą powiatu nie stać.
Zdaniem starosty kaliskiego, Krzysztofa Nosala inwestowanie w kolejkę musi mieć wymiar ekonomiczny i biznesowy. Powiat liczy na wsparcie firm, które z kolejki będą korzystać.
„Nie wykluczamy finansowania tego zadania w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego” – powiedział Radiu Centrum Krzysztof Nosal, starosta kaliski: Chciałbym w tym zakresie współpracy z biznesem. Najlepiej byłoby, gdyby ktoś z nami w taki biznes chciał wejść. Chodzi o to, by powiat kaliski mógł wnieść wartość majątku jako wkład własny, a był operator prywatny, który rozwinąłby na tym biznes. My, samorządowcy nie jesteśmy od robienia biznesu. My mamy stwarzać warunki do jego rozwoju.
Akt notarialny o przeniesieniu własności zostanie podpisany po uprawomocnieniu się decyzji ministerstwa infrastruktury dotyczącej nieodpłatnego przekazania kolejki. Samorząd przejął prawie 50 km kolejki.
No proszę, oby nie były to tylko mrzonki. Może jednak nie fantazjowałem w swoim wrześniowym artykule? Zobaczymy, co z tego wyniknie.
17.03.2016: www.rc.fm donosi, że radni sobie trochę podyskutowali, ale jak wynika z treści artykułu – żadnych konkretnych decyzji nie podjęli.
2016: Z informacji w Internecie wynika, że w tym roku gnieźnieńska kolejka nie kursuje, również wymaga remontów.
29.07.2017: wreszcie przejechałem się kaliską kolejką. Niestety zaledwie na odcinku Zbiersk – Petryki, gdyż reszta linii jest w ruinie:
Sierpień 2017: rc.fm i faktykaliskie.pl informują, że padły konkretne deklaracje – póki co w sprawie odcinka Opatówek – Zbiersk. Gdyby się udało, byłoby już nieźle.
Marzec 2020: W powiatach kaliskim i tureckim bez zmian, natomiast słyszałem, że w zeszłym roku wróciła do życia kolejka gnieźnieńska. Póki co na odcinku Gniezno – Jelonek, bo na więcej nie wystarczyło pieniędzy.