Jesteś tutaj:

Kategoria: Kronika

W artykułach o komunikacji coraz częściej pojawia się nazwa Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji w Kaliszu, która to jednostka działa od początku roku. To ona teraz ma zajmować się ustalaniem rozkładów. Póki co, system oparty na zarządzie transportu – z tego co widzę – nie funkcjonuje jeszcze w pełni, a trochę na niby. MZDiK nie emituje bowiem własnych biletów, a robią to przewoźnicy – miejscowe Kaliskie Linie Autobusowe oraz docierające do Kalisza komunikacje ostrowska i pleszewska (ta ostatnia aktualnie nie sprzedaje biletów do kasowania). Gdyby system działał tak, jak to jest np. w Trójmieście czy Krakowie, analogicznie to MZDiK powinien wprowadzić własne bilety i wciągnąć do sieci komunikacyjnej innych przewoźników na terenie miasta, a nawet podpisać porozumienia z ościennymi gminami w celu obowiązywania wspólnych biletów także poza Kaliszem.

Zobaczymy, czy tak się kiedyś stanie – będę obserwować przeobrażenia kaliskiej komunikacji.

„Życie Kalisza” zamieściło artykuł o planach powołania województwa środkowopolskiego ze stolicą w Kaliszu. Ponoć np. w Krotoszynie są osoby zainteresowane tym, natomiast Konin raczej nie czuje związków z Kaliszem. Napisałem komentarz, w którym dałem do zrozumienia, że nie dziwię się koninianom, gdyż łatwiej dojechać stamtąd do Poznania niż Kalisza, do którego nawet nie ma bezpośrednio torów, a autobusy niemal nie jeżdżą. Wyraziłem opinię, że jeśli miasto nad Prosną ma aspiracje wojewódzkie, to musiałoby zadbać też o skomunikowanie regionu. Pewien internauta podważył zasadność istnienia komunikacji, bo… każdy ma swój samochód. Ręce opadają!

Oczywiście napisałem w kolejnym komentarzu, co myślę o tak zaściankowym myśleniu.

Więcej o Data wydarzenia: 08.03.2016

W Dzień Kobiet pracownicy Kaliskich Linii Autobusowych rozdawali pasażerkom kwiaty. Załapałem się nawet jako świadek akcji na zdjęciach na stronach Calisia.pl i KLA (w tle, na końcu pojazdu).

Brat mówi, że następnego dnia jedzie pociągiem do Wrocławia, bo kolega nie może samochodem. Wieczorem okazuje się, że jednak jadą samochodem.
Wraca więc poruszany już temat zwoływania się na samochód i jeżdżenia pociągiem tylko w ostateczności.
Myślę, że nawet w takiej sytuacji zdobyłbym się na wyjazd pociągiem, aby swoją postawą świecić przykładem wśród znajomych.

Tydzień temu„Życie Kalisza” opublikowało dwa artykuły związane z komunikacją. Tym razem postanowiłem nie pisać nic, a jedynie obserwować dyskusję. W ciągu tygodnia – ku mojej radości – pojawiły się liczne komentarze pochwalające konieczność unowocześnienia komunikacji miejskiej i krytykujące ludzi przesadnie uzależnionych od samochodów. Poczułem powiew nowoczesnego myślenia. Ludzie, tak trzymać!

Media donoszą, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski wprowadził premię 50 zł dla urzędników, którzy będą przyjeżdżać do pracy rowerem lub komunikacją miejską. Zainteresowanie jest spore. Polsko, bierz przykład!

Poszedłem ubezpieczyć mieszkanie. Agentka ubezpieczeniowa pyta się: – Czy ma pan ubezpieczony u nas samochód? – Nie mam samochodu. – A to szkoda, mógłby pan liczyć na zniżki – najwyraźniej źle mnie zrozumiała. – Ale ja w ogóle nie mam samochodu.

No proszę, posiadanie samochodu dla niektórych jest tak oczywiste, jak potrzeba jedzenia, picia i oddychania.

Na prowadzonym przez Dariusza Mencla spotkaniu poświęconym komunikacji dowiedziałem się, iż podczas niedawnej debaty w ratuszu (dotyczącej spraw transportu miejskiego w Kaliszu) padła sugestia, że skoro kaliszanie lubią jeździć swoimi samochodami, to czemu nie ulec temu zjawisku? Po co tworzyć ułatwienia dla komunikacji? Pomyślałem sobie: No to mamy „XXI wiek”. W tym mieście niektórzy mentalnie są chyba ze sto lat wstecz. Jeszcze trochę, a trzeba będzie do słowa „park” dodać końcówkę -ing, czyli przerobić parki na parkingi, bo kierowcy nie będą mieli gdzie stawać…

Jak co dzień jadę autobusem 22 do pracy. Wsiada jakiś facet, który zaczyna głośno rozmawiać i śmiać się przez telefon. Brzmiało to mniej więcej tak: Jadę ostatni raz autobusem do pracy. Nie, ostatni raz autobusem. Chciałbym ostatni raz do pracy. Dzisiaj po południu znów będę miał samochód.

A ja myślę sobie: Jak to możliwe, że w XXI w. ludzie potrafią myśleć w sposób tak zaściankowy. Ma człowiek autobus do pracy i zamiast się cieszyć, to nie może się doczekać rozstania z nim.

Na przycmentarny przystanek podjeżdża auto, otwierają się drzwi i słychać dialog z pasażerką czekającą pod wiatą: – Kiedy masz autobus? – Zaraz. – Jedź z nami. – Nie jadę!

Cóż za odwaga, prawda? Dać kosza podwozicielom to obecnie wyczyn!

Do góry