Nadrabianie zaległości

Powiększ obraz

Nie ukrywałem rozgoryczenia z powodu utrudniania mi realizacji planów turystycznych. Nadszedł jednak czas na poluzowanie rygorów epidemii, która okazała się jedną z tysięcy chorób na świecie. Co to dla mnie oznacza? Zacząłem coraz więcej jeździć. Mam nowe wrażenia turystyczne, a i moja kolekcja też się wzbogaciła. Przy okazji czyszczę zeszłoroczny urlop, bo po trzech miesiącach niebrania parę dni mi się zostało.

Pisałem już o wycieczce do Łasku i Pabianic. Teraz nadszedł czas na wyjazdy obejmujące zwiedzanie nie tylko z zewnątrz, ale i od środka. Nie wszystkie upatrzone przeze mnie obiekty już otwarto, na szczęście niektóre tak. Wśród nich znalazło się leszczyńskie minizoo (wizyta 15 maja 2020). Opis Leszna w dziale Zwiedzanie już zaktualizowałem. Przy okazji kupiłem bilety MZK Leszno – tak miejskie, jak i do Rydzyny, dokąd mam zamiar dotrzeć w celu zwiedzenia zamku – prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu (aktualizacja: już byłem, opis w dziale Zwiedzanie też jest).

Celem kolejnej wyprawy – 22 maja – było Gniezno, a w szczególności Muzeum Początków Państwa Polskiego oraz podziemia katedry i Drzwi Gnieźnieńskie. Podczas pobytu w 2014 r. nie wszystko się udało zobaczyć tak z powodu ograniczonego czasu, jak i niedostępności MPPP. Teraz wszystko nadrobiłem. Zdobyłem i skasowałem nowe bilety MPK – szata graficzna ta sama, ale nominał 3,00 zamiast 2,70 zł.

Dziękuję Kolejom Wielkopolskim za dobre połączenia z Kalisza do Gniezna z przesiadką w Jarocinie. Pozwoliły one na podróż przez Wrześnię, a więc krótszą trasą niż przez Poznań. Wykorzystałem też kilkadziesiąt minut pomiędzy pociągami na udanie się po nowe bilety Jarocińskich Linii Autobusowych. Poprosiłem tylko o dwa podstawowe nominały: śródmiejski (czegoś takiego jeszcze nie widziałem) i miejski. Jak na tej wielkości miasto dość drogie. Ze strony www JLA  wynika, że zwłaszcza taryfa podmiejska jest dość bogata w rozmaite nominały, ale o te nie pytałem, gdyż wydałbym sporo pieniędzy na bilety, których nie byłbym w stanie wykorzystać. Te, które zdobyłem, skasuję sobie podczas najbliższej wizyty, która powinna nastąpić w ciągu miesiąca, może dwóch. Czekam na ponowne otwarcie Spichlerza Polskiego Rocka.

Frekwencja w pociągach była umiarkowanie optymistyczna. Jest już trochę lepiej, choć jeszcze nie tak, jak życzyłbym sobie. Największym zainteresowaniem cieszyła się popołudniowa Calisia relacji Poznań – Kalisz, do której wsiadłem w Jarocinie. Rano jechałem Szczypiorniakiem, ale tu było zdecydowanie słabiej.