Różnica mentalności miłośnika transportu zbiorowego i człowieka uzależnionego od transportu indywidualnego

Uwaga: w nagłówku prawej kolumny celowo nie użyłem terminu „miłośnik transportu indywidualnego”, gdyż nie chodzi tu o wszystkich posiadaczy samochodów, a jedynie uzależnionych od motoryzacji.

Mentalność miłośnika transportu zbiorowego (moja) Mentalność człowieka uzależnionego od transportu indywidualnego
Z komunikacji publicznej korzystam z chęcią, a nie z przymusu. Z komunikacji publicznej korzystam w ostateczności, a najlepiej wcale.
Komunikacja publiczna jest dla ludzi o różnym stanie majątkowym. Komunikacja publiczna jest dla oferm bez samochodu.
Nowoczesna komunikacja jest dla mnie luksusem. Nowoczesna komunikacja i tak nie skłoni mnie do ograniczenia korzystania z samochodu.
Mając do wyboru przejazd transportem zbiorowym i indywidualnym, wybiorę ten pierwszy. Mając do wyboru przejazd transportem zbiorowym i indywidualnym, wybiorę ten drugi.
Najpierw sprawdzam rozkład jazdy, gdy nie zaspokaja on moich potrzeb dopiero wówczas korzystam z własnego pojazdu, a jeśli go nie mam – w ostateczności dzwonię do znajomych. Najpierw w grę wchodzi własny pojazd, gdy jest on np. w naprawie obdzwaniam znajomych z prośbą o zawiezienie, a w ostateczności sprawdzam rozkład jazdy.
Świadomy wybór komunikacji publicznej to przejaw nowoczesnego myślenia. Świadomy wybór komunikacji publicznej to przejaw umartwiania się.
Nowoczesność to racjonalne korzystanie z dóbr cywilizacji, tu: dopasowanie liczby własnych środków transportu do rzeczywistych potrzeb, np. jeśli wystarczy nam jeden samochód, to nie kupujemy kolejnych, nawet gdy nas stać na nie. Nowoczesność to możliwość kupowania tyle, na ile nas stać, tu: jeśli możemy kupić dwa lub trzy pojazdy na trzy osoby, robimy to.
Świadome ograniczanie (nie mylić z rezygnacją) liczby własnych pojazdów do rzeczywistych potrzeb (zgodnie z powyższym punktem) to przejaw mądrego myślenia. Świadome ograniczanie liczby własnych pojazdów to paranoja – jak można rezygnować ze zdobyczy techniki?
To normalne, że na pojazd komunikacji trzeba trochę zaczekać – w zamian nie martwię się o jego utrzymanie, jedynie płacę za przejazd i mam problem z głowy. Nie chce mi się czekać na pojazd komunikacji – skoro mogę podjechać pod dom, to zrobię to. Nie ma to jak swoim autem. Szkoda, że nie da się wjechać do własnej kuchni.
To normalne, że pojazd zatrzymuje się po drodze na wyznaczonych przystankach. Nie mam czasu na przystanki, bo kolacja stygnie, a w dłuższych podróżach nikt mi nie będzie mówić, kiedy mam robić przerwy.
Korzystając z komunikacji ograniczam korki. Jeden pojazd więcej czy mniej nie robi różnicy – zwykły obywatel ma na to niewielki wpływ.
Jestem szczęśliwy, gdy w rozkładzie jazdy znajduje się liczba kursów zaspokajająca moje potrzeby. Nie znam rozkładów jazdy nawet w okolicy domu – rzadko jeżdżę komunikacją.
Jestem smutny, gdy likwidowane są potrzebne mi kursy. Po co komu komunikacja, skoro każdy ma swój samochód?
To normalne, że do pewnego stopnia należy dotować komunikację publiczną – korzyści pojawią się gdzie indziej, np. ludzie wydadzą pieniądze na noclegi, zakupy związane z podróżą, mogą się odwiedzać itp. Najważniejszy jest wynik finansowy firmy – musi ona sama na siebie zarabiać. Nie mam zamiaru utrzymywać jej ze swoich podatków.
Lokalne samorządy, organizując sieć połączeń, powinny mieć na uwadze dobro społeczne. Jak coś jest nieopłacalne, zlikwidować to.
Liczba miejsc parkingowych powinna być umiarkowana, aby nie ucierpiała na tym przestrzeń publiczna. Im więcej ludzie kupują samochodów, tym więcej robić miejsc parkingowych.