Jestem głównie turystą krajowym, ale sporadycznie zdarza mi się opuszczać Polskę. Zazwyczaj są to przygraniczne wypady, no bo skoro granice są otwarte, to nie muszę trzymać się zasady: o widzę słupek, dalej nie idę. Ostatnie wydarzenia podważają jednak idee swobodnego podróżowania po Europie.
Jestem w Szklarskiej Porębie, co za problem wyskoczyć pociągiem do Harrachova? Albo autobusem ze Świeradowa-Zdroju do Nowego Miasta po czeskiej stronie czy z Zakopanego do słowackiego Popradu. Wystarczał mi dowód osobisty w kieszeni, starałem się mieć też kartę EKUZ. Teraz mówi się o paszportach szczepionkowych albo robieniu testów na koronawirusa (dlaczego akurat koronawirusa, na świecie są też różne inne choroby).
Szczepić się nie zamierzam. Nie jestem całkowitym antyszczepionkowcem, ale nie przyjmę niepewnego preparatu zrobionego na szybko. Tym bardziej, że niejedna osoba wkrótce po zaszczepieniu zmarła.
Jeśli będą obowiązywać tak restrykcyjne przepisy dotyczące przekraczania granic, to trzeba będzie się pożegnać z transgranicznymi wypadami. Nie opłaca mi się wykonywać na nie testu, a nigdzie dalej póki co nie wybieram się. W planach na najbliższą przyszłość miałem Liberec, Ostrawę, Żylinę czy Wolgast, ale teraz i to stoi pod znakiem zapytania.
W najbliższych dwóch miesiącach planuję pobyty w Sochaczewie oraz Kielcach wraz z okolicami, a więc w głębi kraju. Jeśli Szczecin uruchomi w końcu linie turystyczne zabytkowymi pojazdami, to chętnie też wybrałbym się na któryś sierpniowy weekend.