Niewykorzystana szansa Kalisza

Kalisz jest przykładem niewykorzystania możliwości, jakie daje model komunikacji opartej na zarządzie transportu. W większych ośrodkach przeważnie wciąga się do sieci taryfowej różnych przewoźników kursujących po mieście, zatem w mieście nad Prosną (co najmniej w granicach administracyjnych) powinno to spotkać autobusy pleszewskie i ostrowskie, aby nie trzeba kupować oddzielnych biletów. Tak jednak nie jest.

Gdy w moim mieście powołano Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji, wiązałem z tym spore nadzieje, o czym już pisałem. W Poznaniu, Łodzi czy Trójmieście zarządy transportu wciągają do sieci także przewoźników z ościennych miejscowości, którzy wjeżdżają na ich obszar. W Kaliszu jest dokładnie odwrotnie – jestem rozczarowany dotychczasową działalnością nibyorganizatora. Niby, bowiem nie wprowadził on własnych biletów – emitują je przewoźnicy: Kaliskie Linie Autobusowe (działające na zlecenie MZDiK) oraz MZK Ostrów Wlkp. i Pleszewskie Linie Autobusowe. Na dodatek ta ostatnia firma już wiele lat temu… zdemontowała kasowniki w swoich pojazdach.

Można powiedzieć, że kaliski MZDiK powołano tylko dla wypełnienia wymogów ustawowych, a nie dla poprawy jakości komunikacji. Tak wygląda to z punktu widzenia człowieka, który nie odczuł w kwestii organizacji sieci żadnej znaczącej zmiany na plus. Wszystko jest po staremu. Niby to MZDiK, a nie KLA ustala rozkłady, ale nic poza tym się nie zmieniło. Jadąc do Szczypiorna (w granicach miasta) linią M, jeśli nie mamy okresowego (MZK Ostrów Wlkp. honoruje kaliskie bilety, ale tylko okresowe), trzeba kupić ostrowski jednorazowy u kierowcy. Kiedyś chociaż były one w kaliskich kioskach, ale te polikwidowano. Systemy kart elektronicznych też nie są zsynchronizowane. Autobusy linii A Pleszewskich Linii Autobusowych wjeżdżając do Kalisza głównie wypuszczają ludzi. Jak nie ma wysiadających, to nawet nie zatrzymują się na przystanku i nie zabierają pasażerów. To ewidentne niewykorzystanie potencjału już istniejących kursów.

Swoje spostrzeżenia przekazałem kiedyś w konsultacjach społecznych. Tylko dlaczego w Kaliszu robi się jakieś ankiety, analizy i opracowania, skoro niewiele płynących z nich wniosków wdraża się w życie?

A propos konsultacji. Kaliszanie są pełni podejrzeń wobec niedawno zorganizowanego spotkania, o którym napisano dopiero tuż przed jego rozpoczęciem. Wcześniej nie wiadomo było kto, kiedy i gdzie je organizował oraz jak dobierał uczestników – czy zapraszał konkretne osoby, czy też każdy mógł się zgłosić. Jakieś tajemnicze konsultacje.

Pytam się na koniec:

  • dlaczego Łódź mogła porozumieć się ze Zgierzem w sprawie wspólnych biletów międzymiastowych, a Kalisz z Ostrowem i Pleszewem (nie mówiąc o Krotoszynie i Jarocinie) nie mogą?
  • dlaczego na jednym bilecie metropolitalnym można podróżować od Gdańska po Wejherowo, a w trójkącie Kalisz – Pleszew – Ostrów Wlkp. (lub Kalisz – Jarocin – Krotoszyn) nie da się? Czy u nas nic nie może się udać?
  • czy Aglomeracja Kalisko-Ostrowska to sztuczny twór, który istnieje dla samego istnienia? Jako pasażer widzę niewiele efektów jej powołania – mogę wymienić tylko synchronizację rozkładów KLA i MZK – chociaż tyle dobrze, że autobusy jeżdżą naprzemiennie, a nie podbierają sobie pasażerów 5 min. przed rywalem.