Krotoszyn, do którego chętnie wracam, dołączył do niechlubnego grona miast, w których komunikacja nie prowadzi dystrybucji biletów jednorazowych w punktach sprzedaży. Kierowcy mają podwójną pracę – muszą drukować paragony.
Jeszcze kilka lat temu sytuacja wyglądała następująco: chcąc dostać się do Krotoszyna autobusem tamtejszego MZK od strony Ostrowa Wlkp. lub Koźmina Wlkp. bilet musiałem nabyć u kierowcy, ale widziałem, że sporo osób już je ma i kasuje. Wiedziałem więc, że po dotarciu do celu będę mógł zaopatrzyć się w nominały potrzebne na przejażdżkę do Zdun czy na linię do Ostrowa bez konieczności stania w kolejce do kierowcy.
Dziś było inaczej. Spotkałem się już kiedyś z wiadomością, że bilety kończą się, a MZK nie planuje dodruku. Niestety okazało się to prawdą. W ciągu trzech kursów autobusami tego przewoźnika ani jedna osoba nie skasowała biletu, choć kasowniki w pojazdach były. Co z tego, skoro biletów brak. Za to kolejka do kierowcy spora – zatem wielu pasażerów korzysta z biletów jednorazowych. Zapytałem się jeszcze w Kolporterze – sprzedawczyni potwierdziła brak towaru.
Krotoszynie – bierz przykład z Hajnówki czy Bielska Podlaskiego i jeszcze paru niewielkich miast – 2 – 3 linie, a bilety są! Podlasie na to stać, a ciebie nie? Rozumiem małą firmę busową, ale od miejskiego przewoźnika posiadającego może nie wielką, ale w miarę rozbudowaną sieć, można by oczekiwać czegoś więcej.
Dodam jeszcze jedną rzecz, która dotyczy nie tylko autobusów krotoszyńskich, a rzuciła mi się w oczy podczas dzisiejszej wycieczki. To makabrycznie poobklejane reklamami szyby, przez które nie można spojrzeć, tak bolą oczy! Jak ktoś jeździ daną linią sporadycznie, to nie wie, gdzie jest.