Dwie imprezy – z maskaradą i bez

W miniony weekend byłem na dwóch imprezach plenerowych. Na obie dotarłem rowerem, ale chciałem się skupić na pseudopandemicznych obostrzeniach. O ile na pierwszej z nich, w kaliskim Parku Przyjaźni, wystarczyło siadać co drugi rząd, to na drugiej – w podkaliskiej wsi Russów, ochrona nakłaniała do zakładania masek.

To wzbudza moje zastrzeżenia. Jeśli ktoś nie może zasłaniać twarzy, to z jakiej racji ma się tłumaczyć obcemu człowiekowi, niebędącemu lekarzem, ze swoich dolegliwości? Sprawy zaszły za daleko. Przypominam, że impreza była na powietrzu.

Ostatnie wypowiedzi ministra Szumowskiego dyskwalifikują go jako ministra zdrowia i profesora. Nie widzi on problemu osób ze schorzeniami układu oddechowego, wręcz wykazuje lekceważący stosunek i zapowiada wzmożenie kontroli w sklepach. Za to gnębienie Polaków maseczkami, prześladowanie turystów, uczestników imprez czy górników chciałbym, aby wszyscy odpowiedzialni stanęli kiedyś najlepiej przed Trybunałem Stanu. Podobnie w innych krajach – przed odpowiednim sądem.

Czy ktoś jeszcze wierzy w tę pandemię? Wirusów nie da się wyłapać z powietrza – były i będą. Ta cała maskarada ma na celu tylko to, abyśmy żyli w strachu. Nadopiekuńcze rządy chcą pokazać, jak to dbają o obywateli. Maska noszona pod przymusem jest dla mnie symbolem upodlenia człowieka.