Wczoraj Donald Tusk przybył do Warszawy na przesłuchanie w prokuraturze. Mój komentarz nie będzie jednak dotyczył tematu sprawy, a tego, czym polityk przyjechał.
Fot.: Dominik Werner, http://wyborcza.pl/
Ponoć ostatnio rzadko korzystał z kolei – tak podało Polskie Radio. Tym bardziej cieszy mnie, że się przełamał. Niepokoi mnie natomiast gorące powitanie na peronie, i to zarówno ze strony zwolenników, jak i przeciwników. Uważam, że nawet polityk tej rangi powinien mieć pełną swobodę w korzystaniu z transportu publicznego. To był przecież rozkładowy pociąg, a nie specjalny, jak np. papieski tramwaj w Krakowie.
Wszelkie zakłócanie podróży zarówno w postaci wiwatów, jak i okrzyków dezaprobaty – bez względu na opcję polityczną – nie powinno mieć miejsca. Donald Tusk nie jechał przecież na wiec, a w celu załatwienia ważnej sprawy.
Obecność w środach transportu zbiorowego osób wysoko postawionych nie powinna być niczym niezwykłym i wzbudzać takich emocji. Wszak pociągiem jechali także inni ludzie, którzy chcieliby normalnie odbyć podróż i spokojnie opuścić dworzec.