Wygląda na to, że mimo przeciwności losu wyszedłem na prostą. Zaplanowane wycieczki w końcu doszły do skutku, a zatem mogę skupić się już na głównym urlopie.
16 czerwca Odwiedziłem Spichlerz Polskiego Rocka w Jarocinie, a na mieście skasowałem też aktualne wzory biletów, o których już pisałem. Cztery dni później przyszedł czas na Wrocław: Muzeum Etnograficzne, Pawilon Czterech Kopuł i Mostek Pokutnic. Pawilon miałem zwiedzić przy późniejszej wycieczce, ale do Hydropolisu zabrakło biletów (trzeba więc rezerwować przez Internet na konkretną godzinę, co jest utrudnieniem w przypadku jednodniowego pobytu), podobnie jak na wieżę Sky Tower. Musiałem więc skorygować plan. Szkoda, że się nie dostałem, ale pocieszające jest to, że coraz więcej ludzi przełamuje strach przed zwiedzaniem. W Pawilonie też było sporo osób, ale tam widocznie nie ma takich limitów z uwagi na specyfikę pomieszczenia.
Po wyjściu na prostą myślami jestem więc na Pomorzu Zachodnim. Wszystko już zorganizowane. Szczecin otwiera kolejne swoje muzea, więc większość planów powinienem zrealizować. Niestety już wiadomo, że nie skorzystam z linii turystycznych. Stolica Pomorza Zachodniego za bardzo dała się zastraszyć tą pseudopandemią, jakby innych chorób nie było. Zarząd Dróg i Transportu Miejskiego w odpowiedzi na moje zapytanie poinformował mnie, że w tym roku zabytkowe tramwaje i autobusy nie wyjadą na trasy. Pochwalę się, że mój Kalisz mimo wszystko jednak linie uruchomi – zarówno san, jak i jelcz cabrio będą kursować. San zostanie skierowany na nową trasę – przemysłową.
Jeśli za rok IC Włókniarz będzie nadal kursował, to może wybiorę się do Szczecina na wycieczkę z dwoma noclegami, co pozwoli nadrobić zaległości. Póki co: Szczecinie, bierz przykład z Kalisza!
Nie wykluczam w tym roku jeszcze paru mniejszych wypraw.