Właśnie wróciłem z głównej tegorocznej wyprawy. Zanim wykonam opisy wybranych spośród zwiedzonych miejscowości (byłem w Tarnowie, Dębicy, Krynicy-Zdroju, Nowym i Starym Sączu, Muszynie oraz w Tyliczu), przedstawię kilka refleksji w dwóch wpisach. Na początek niezwiedzone muzea.
O ile wiedziałem o zamknięciu z powodu remontów trzech spośród siedmiu tarnowskich muzeów, które znajdowały się w kręgu moich zainteresowań, to Dębica spłatała mi niezłego figla. Przejechałem z Kalisza pół Polski, aby zobaczyć kartkę widoczną obok. Nie wiem, kiedy będę miał okazję tam dotrzeć. Może kiedyś przy okazji wizyty w Rzeszowie, w którym jeszcze nie byłem.
Także Prywatne Muzeum Przyrodniczo-Łowieckie „Łuczakówka” w Krynicy-Zdroju, o istnieniu którego dowiedziałem się na miejscu, nie udostępniło mi swoich zbiorów. Mimo informacji, że jest czynne od 9 do 16-tej, po ostrym podejściu pod górę zobaczyłem napis Zamknięte. Był numer telefonu, ale właściciel odpowiedział, że wyjechał na godzinę na zakupy, bo kiedyś trzeba. Z wieści, że na zwiedzanie czeka jedna osoba, też nie był zachwycony – wolałby większą grupę.