Tarnobrzeg

(woj. podkarpackie, pow. Tarnobrzeg)

Tarnobrzeg - herb

Urlop w Tarnobrzegu? Choć to miasto nie kojarzy się z masową turystyką, dociekliwy podróżnik znajdzie ciekawe miejsca. Nie ma ich tu bardzo dużo, lecz szczególnie dwa są bardzo atrakcyjne. Mimo to trudno wszystko odwiedzić w 1 dzień za sprawą… ogromnej powierzchni jak na liczbę ludności. Miasto rozciąga się przez ok. 20 km aż po granice Sandomierza. Pominąłem więc np. Jezioro Tarnobrzeskie oraz jeden kościół zaznaczony na planie miasta jako zabytkowy.

Noclegi w pobliskim Sandomierzu były świetną okazją do wypadu do Tarnobrzega, konkretnie 3 lipca 2024. W dni robocze miasta te były skomunikowane głównie prywatnymi busami, a także linią 11 PKS Tarnobrzeg, linią 6 ZKM Sandomierz, ale tą tylko odcinek Wielowieś – prawobrzeżny Sandomierz (bez centrów obu miast). Gorzej sytuacja wyglądała wieczorami. Ponadto pociąg do Sandomierza był 1 dziennie, więc na ten środek transportu w komunikacji lokalnej nie liczcie (dopóki coś się nie zmieni), chyba że przyjeżdżacie z innych kierunków. Po Tarnobrzegu kursują linie Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji. Na jego stronie znalazłem wykaz punktów z biletami, ale trafiłem na jakiś kryzys, bo w trzech zabrakło ich, były dopiero w czwartym, co zabrało mi niespodziewanie dużo czasu. Punktu firmowego MPK na Szerokiej… nie mogłem znaleźć, tak się zakonspirował. Wzdłuż al. Warszawskiej nie było też rozkładów busów, lecz jedynie komunikacji miejskiej, mimo że one też zatrzymywały się.

Zaczynamy więc na dworcu autobusowym przy ul. Mickiewicza. Przy nim miałem dostać wspomniane bilety MPK, ale mimo szyldu na kiosku wyszło, jak wyszło. Uwaga: nie wszystkie linie pozamiejskie tutaj się zatrzymują, część robi to na innych pobliskich przystankach. Posuwamy się ul. Mickiewicza na północ. Początkowo niczego przyciągającego uwagę nie ma, dopiero przed skrzyżowaniem z Sokolą z prawej strony mamy pierwszy budynek Urzędu Miasta, a z lewej ładny skwer – pl. Antoniego Surowieckiego. Na nim pomniki i fontanna, a od strony ul. Kościuszki druga z siedzib magistratu, znacznie ciekawsza pod względem wyglądu.

To jednak nie jest rynek jako główny plac miasta. Ten zwie się placem Bartosza Głowackiego i znajduje się nieco dalej na północ. Jest dość rozległy. Na nim również znajduje się fontanna, ale i pomnik patrona. Po zachodniej stronie widać okazałą świątynię, a jest nią kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy ul. Kościuszki. Wchodzi w skład zespołu klasztornego oo. Dominikanów.

Pochodziłem okolicznymi uliczkami. Przy Szerokiej zobaczyłem Miejską Bibliotekę Publiczną im. dr. Michała Marczaka, a przy rondzie im. Juliusza Tarnowskiego znalazłem obelisk poświęcony Józefowi Piłsudskiemu. Po tym udałem się do jednej z dwóch głównych atrakcji Tarnobrzega, tej nieco bardziej oddalonej od centrum. Najpierw jednak u zbiegu Sienkiewicza i Sikorskiego natknąłem się na obelisk informujący o lokalizacji w tym miejscu domu majora Hieronima Dekutowskiego oraz na pomnik prof. Stanisława Pawłowskiego. Zwłaszcza tę drugą postać proszę zapamiętać, bo wrócimy za chwilę do tematu. Idąc ulicą Sikorskiego, u zbiegu z Kazimierza Wielkiego zobaczymy jeszcze dość oryginalny pomnik Jana Pawła II. Skręcając w lewo w Wiejską, a następnie znów w lewo w ul. Pawłowskiego (tego samego profesora od siarki), dojdziemy do Muzeum Polskiego Przemysłu Siarkowego. Nie jest wielkie: parter i piętro, ale trochę czasu zajmie przyjrzenie się eksponatom i zdjęciom. Chyba nie odwiedziłem wcześniej placówki poświęconej temu konkretnemu surowcowi, nie wiem nawet, czy gdziekolwiek indziej taka istnieje. Była też wystawa czasowa radioodbiorników. To coś dla mnie. Wokół zaś skromna ekspozycja plenerowa.

Dodam, że kościół pw. Miłosierdzia Bożego w poniższej galerii to obiekt znajdujący się na os. Dzików, czyli tym właśnie.

Z muzeum do zamku jest niedaleko, być może dałoby się dojść odchodzącą ścieżką, wśród zieleni, ale przez szukanie biletów, których do tej pory nie zdobyłem, nie miałem już czasu na eksperymentowanie, wolałem iść pewną drogą, czyli z powrotem wymienionymi ulicami, a od Sikorskiego w prawo Sandomierską. Zamek Tarnowskich nie zawiódł mnie. Były i piękne pomieszczenia, i ładna wejściówka na pamiątkę. Na dokładkę niespodzianka – w okolicach wejścia na teren zespołu pałacowo-parkowego Regionalne Centrum Promocji Obszaru Natura 2000 – pod tą nazwą kryło się muzeum przyrodnicze m.in. z akwariami czy spreparowanymi motylami. Tego typu placówki widziałem w innych częściach Polski, lubię je. Tu wstęp był wolny.

Wracamy na pl. Głowackiego. Idziemy ul. Jachowicza i Wiślną do Wisły. Chciałem tu sfotografować rzekę w miejscu przeprawy promowej na granicy miasta. Planów przedostania się na drugi brzeg nie miałem.

Wracamy Wiślną, skręcamy w prawo w ul. 1 Maja, a na wysokości Starostwa w lewo w ul. Moniuszki. To istne miejsce cudów! W kiosku z prawej zdobyłem wreszcie bilety autobusowe, choć prawie straciłem nadzieję (kojarzy mi się to z napisem nad drzwiami piekła w „Boskiej komedii” Dantego Alighieri). Dzięki ci, MPK Tarnobrzeg, że nagrodziłeś moje trudy. Nie wiedziałem wtedy, że kierowcy w autobusach również sprzedawali bilety do kasowania (droższe niż w kioskach, ale jednak), a nie blaknące paragony, nienadające się do kolekcji, ale radość była. Tym bardziej, że z przystanku po drugiej stronie ulicy trafiłem na linię B pod dworzec kolejowy, który chciałem zobaczyć. Zgodnie z rozkładem autobus pokręcił się trochę po mieście, m.in. dzięki temu dowiedziałem się, że nie tylko mój Kalisz uhonorował Marię Dąbrowską, nazywając jedno z osiedli Serbinów.

Sam dworzec, choć architektonicznie ciekawy, sprawił przykre dla miłośnika kolei wrażenie. Zaniedbany, nieczynny budynek, mało pociągów. Ale cel wyprawy został osiągnięty. Oby jak najszybciej moje zdjęcia zdezaktualizowały się, wszak niejedno takie miejsce w kraju zmieniło już swoje oblicze z ruiny w ładny obiekt. Tarnobrzegu, do dzieła!

Spod dworca postanowiłem zgodnie z planem pojechać na Wielowieś – wbrew nazwie osiedle miasta, które kiedyś było wsią. Jest ono najbardziej wysunięte na północ. Według rozkładu linii 4 miałem kilkanaście minut na przejście z al. Warszawskiej krótką uliczką o oryginalnej nazwie Odwet-Jędrusie (później doczytałem, że to nazwa organizacji konspiracyjnej) do kościoła pw. św. Gertrudy i św. Michała, a po drugiej stronie pl. Matki Kolumby Białeckiej do klasztoru Sióstr Dominikanek, sfotografowanie tych obiektów i dogodną przesiadkę na szóstkę ZKM Sandomierz. Czwórka dojeżdżała na sam plac z kościołem i klasztorem, ale w międzyczasie kursowała zygzakiem po Wielowsi, więc wcześniejsza wysiadka oszczędziłaby czas. Niestety MPK Tarnobrzeg znów spłatało figla, bo autobus już na początkowy przystanek podjechał z opóźnieniem, które jeszcze wzrosło na trasie. W efekcie gdy dojeżdżałem do Wielowsi, z okna tarnobrzeskiej czwórki widziałem już jadącą sandomierską szóstkę. Wobec tego nie wysiadłem wcześniej, pokręciłem się po osiedlu, a po podziwianiu zabytków sakralnych wróciłem pieszo na al. Warszawską. Dzięki wcześniejszemu spisaniu z e-podróżnika kursów busów wiedziałem, że warto zaczekać (przypominam – nie było wywieszonego rozkładu). Dojść do Sandomierza stąd też by się dało, jednak złapałem pojazd.

Ogólnie mówiąc: komunikacja tu działa, ale na poziom usług można ponarzekać. Założenia wyprawy mimo trudności zrealizowałem.

Czas zwiedzania: 1 dzień wystarczył, natomiast jak ktoś planuje też pobyt nad jeziorem, to potrzebny będzie drugi.