(woj. mazowieckie, pow. ostrowski)
Od razu uprzedzę: proszę nie mylić powiatu ostrowskiego na Mazowszu z tym w Wielkopolsce. Na dodatek wcześniej opisany Ostrów Wielkopolski jest rodzaju męskiego, a Ostrów Mazowiecka żeńskiego, a więc jestem w Ostrowi Mazowieckiej. Ostrowi przez jedno „i”, bo to nie jest Ostrowia.
Dzięki noclegom w Łomży, 3 kwietnia 2024 udało mi się zwiedzić tę nieodległą miejscowość. Jej skomunikowanie trochę pozostawiało do życzenia. Linia kolejowa nie była wykorzystywana do ruchu pasażerskiego, a firma Żak Express, która zaoferowała ciekawe połączenia autobusowe z Warszawy do północno-wschodniej Polski, akurat Ostrów potraktowała trochę po macoszemu (być może nie ze swojej winy), bo zatrzymywała się na północnych peryferiach miasta – konkretnie przy ulicy Lubiejewskiej. Ponieważ autobus i tak przejeżdżał przez miasto, wnioskuję, że sytuacja wynikła raczej z braku osiągnięcia porozumienia w sprawie korzystania z dworca w centrum, a nie z chęci skrócenia czasu przejazdu dość długiej relacji. Taka polska biurokracja. Do tego oczekiwanie tam w chłodne dni może być kłopotliwe. W efekcie z tego przystanku korzystało bardzo mało osób.
Radziłbym też kupić bilety na Żaka wcześniej np. przez e-podróżnika lub w kasie w Łomży, bo zdarzają się przypadki zajętości wszystkich miejsc. Miłe to, że pojazdy nie są puste, ale też świadczy to o niewystarczającej komunikacji. Dodam jeszcze, że autobus jadący z Suwałk w Łomży miał prawie godzinę opóźnienia, więc na starcie zwiedzania byłem stratny (i po to wstałem o 6 godzinie!). Powrót był już punktualny.
Innej opcji jednak nie miałem, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo blisko przystanku jest Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej. Z uwagi na godziny otwarcia podane na www, zostawiłem je na koniec. W praktyce okazało się, że to obiekt całodobowy – także hotel i restauracja.
Do centrum można dojechać liniami 2 i 3 (okólnymi jeżdżącymi w przeciwnych kierunkach) Komunikacji Miejskiej Zakładu Gospodarki Komunalnej. Kursów w dniu wizyty było jak na lekarstwo, dlatego do centrum przeszedłem się, a w soboty i święta to już w ogóle nie istniały. To taka symboliczna komunikacja. Biletów tutaj się nie kupi – są tylko u kierowcy, ale już w centrum, owszem, jak podała mi informacja, były 3 punkty z nominałami do kasowania – dwa przy Mieczkowskiego i jeden przy Okrzei (w tym ostatnim akurat ich zabrakło). Jak na tak ubogą sieć linii to sukces. Ciekawostką okazały się małe pojazdy firmy Karsan.
Docieramy Lubiejewską do centrum. Przy Prusa widzimy Sąd Rejonowy. Co tu jeszcze można zobaczyć? Moja kolejność była trochę inna, ale prościej będzie opisać to w następujący sposób. Zacznijmy od placu Księżnej Anny Mazowieckiej. Jest tu ratusz, pomnik patronki i obelisk poświęcony 18. Pułkowi Artylerii Lekkiej. Przemieszczając się ul. Ludwika Mieczkowskiego na plac jego imiennika Waryńskiego, dojdziemy do dworca autobusowego. Tu mamy komunikację podmiejską i dalekobieżną ze stanowisk oraz miejską z przystanku.
Jeśli pójdziemy ul. płk. Karola Piłata i Tadeusza Kościuszki, to przy tej drugiej zobaczymy ciekawy budynek handlowy, który sprawił wrażenie dawnej synagogi, ale to raczej złudzenie, bo według informacji świątynia kiedyś istniała gdzie indziej. Następnie skręcamy w lewo w ul. ks. Jana Sobotki. Na pl. Wolności (wg planu papierowego, bo Google Maps nie zawiera tej nazwy placu) mamy kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Znów skręcamy w lewo, w ul. 3 Maja, a następnie w prawo w 11 Listopada. Tu mamy trzy ciekawe budynki: kino Ostrovia, Państwową Straż Pożarną i Miejską Bibliotekę Publiczną im. Marii Dąbrowskiej (pierwszy kaliski akcent – patronka!).
Ul. 3 Maja poprowadzi nas w kierunku Muzeum Domu Rodziny Pileckich. Miniemy po drodze Pomnik Żołnierzy Wyklętych Ziemi Ostrowskiej (skrzyżowanie z Duboisa), Starostwo Powiatowe oraz Pomnik Żołnierzy i Partyzantów – Ostrowską Nike – taką znalazłem nazwę. Przed rondem Rotmistrza Witolda Pileckiego jest jeszcze staw i mały park, na jego tyłach obiekty sportowe, a za rondem ogródek jordanowski.
Wchodzimy na ul. Warszawską. Osiągamy cel – jedną z dwóch głównych atrakcji miasta – wspomniane Muzeum Dom Rodziny Pileckich. Na swojej stronie muzeum odradzało korzystanie z połączeń zatrzymujących się na odległej Lubiejewskiej, ale nie wspominało o tym, że z Łomży nic nie jeździło bezpośrednio do dworca w centrum. Skoro i tak udało się dotrzeć, to już nie ma znaczenia, czas na zwiedzanie. Są wystawy zewnętrzne i wewnętrzne. Te drugie w starszym i nowszym budynku, które są ze sobą połączone. Oprócz eksponatów sporo multimediów i pokaz niedługiego, ale ciekawego filmu.
Następnie można jeszcze sfotografować pobliski kościół pw. Chrystusa Dobrego Pasterza przy ul. Pasterskiej. To dość nowa świątynia.
Później zrobiłem sobie jeszcze wycieczkę autobusem 4 z Mieczkowskiego, który poobwoził mnie wąziutkimi osiedlowymi uliczkami, a wysiadkę zaplanowałem przy innym nowym kościele – pw. Opatrzności Bożej przy Małkińskiej. Powrót pieszo najkrótszą drogą.
No i na zakończenie wspomniane prywatne Muzeum Kresów i Ziemi Ostrowskiej. Tym razem upatrzyłem sobie dwójkę ZGM-u, która zawiozła mnie prawie do celu. Nie spodziewałem się aż tylu zbiorów, które zgromadził pasjonat. Szkoda, że nie zarezerwowałem sobie późniejszego powrotu do Łomży, bo końcówka ponadpółtoragodzinnego zwiedzania odbyła się już trochę w pośpiechu. To zdecydowanie największa atrakcja Ostrowi, nawet znacznie lepiej wyposażona od państwowego muzeum. Bez multimediów, ale z prawdziwymi eksponatami, m.in. z zakresu wojskowości, kolejnictwa, muzyki, posiadająca także rozmaite prace graficzne – nie sposób wszystkiego wyliczyć. Ślady z rodzinnego Kalisza też były.
Na tyłach placówki znajdują się tory.
Ogólnie miasto nie powala jakoś swoim wyglądem, nie ma typowej starówki czy mnóstwa zabytków ani też meganowoczesnych budowli, ale szczególnie dwa obiekty sprawiają, że warto tu przyjechać.
Czas zwiedzania: mój pobyt trwał prawie 8,5 godziny, lecz wynika to także z odległości pomiędzy placówkami.