(woj. podkarpackie, pow. mielecki)
Noclegi w Rzeszowie otworzyły mi perspektywę dokładniejszego zwiedzenia Podkarpacia, dotychczas mało mi znanego. Mielec pierwszy raz odwiedziłem 6 lipca 2022. Druga wizyta miała miejsce 8 lipca 2024. Złe prognozy pogody na szczęście w obu przypadkach nie sprawdziły się, zresztą i tak nie miałbym na kiedy przenieść wycieczkę, więc uparłem się, że mimo wszystko przyjeżdżam.
Za pierwszym razem z Rzeszowa dojechałem busem, za drugim dwoma pociągami z Tarnowa, z dogodną przesiadką w Dębicy. Na dworcu znajdował się punkt sprzedaży biletów Miejskiej Komunikacji Samochodowej. To plus, coś takiego powinno być standardem. Kupiłem tam bilety na strefę miejską. Sama komunikacja miejska składała się z dość dużej liczby linii jak na średniej wielkości miasto, ale częstotliwość ich kursowania nie była wysoka.
O ile Mielec podczas moich pobytów miał trochę międzymiastowych połączeń autobusowych, to rozkład jazdy pociągów w 2022 r. z sąsiedniego dworca kolejowego był jakimś widmem: cztery kursy do Dębicy i nic poza tym… Dwa lata później było już trochę lepiej.
Tunelem przechodzimy na drugą stronę torów. Jesteśmy na ulicy Głowackiego. Skręcamy w lewo. Wkrótce wchodzimy na ulicę Jadernych. Pierwszym i jak się później okazało – najważniejszym obiektem była Jadernówka – Muzeum Historii Fotografii. Twórczość rodziny fotografów mieleckich Augusta i Wiktora Jadernych ukazana poprzez zdjęcia oraz liczne sprzęty. Choć to niewielki obiekt, to dla niego warto było przyjechać. Szkoda zaś, że były to miłe złego początki.
Kontynuujemy spacer. Wkrótce trafiamy na skwer, na którym znajdują się dwa pomniki. Jeden z nich, większy, poświęcony jest Janowi Kilińskiemu, ale ze źródeł internetowych wynika, że zwie się także Pomnikiem Wolności. Drugi to obelisk upamiętniający mieszkańców ziemi mieleckiej działających w różnych organizacjach niepodległościowych.
Kolejny cel to Rynek, do którego docieramy ulicą Mickiewicza. Charakterystycznym jego punktem jest pomnik Gryfa.
Idziemy w kierunku południowym ulicą Kościuszki. Widzimy okazały kościół pw. św. Mateusza. Kawałek dalej skręcamy w prawo w ul. Rzeczną. Nie zauważyłem tabliczki z nazwą, ale tak jest na planie. Teraz czas na rzekę Wisłokę. To dopływ Wisły. Tu mam przy okazji geograficzną ciekawostkę. Tego samego dnia (6 lipca 2022) po powrocie do Rzeszowa zobaczyłem też Wisłok, ale to dopływ Sanu, który z kolei ujrzałem następnego dnia w Sanoku.
Wracamy na Rynek, ale opuszczamy go z drugiej strony – ul. Kilińskiego. Przed rondem po lewej widać zabytkową siedzibę Ochotniczej Straży Pożarnej. Przechodzimy na drugą stronę ul. Staszica do niewielkiego parku. Od strony ul. Sękowskiego znajduje się budynek o nazwie Sokolnia – kiedyś siedziba Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Park zamyka zaś Starostwo.
Znów wracamy na Rynek. Idziemy ul. Legionów. Zbliżamy się do – wydawałoby się – głównej atrakcji turystycznej Mielca, czyli Muzeum Historii Regionalnej – Pałacyku Oborskich. Niestety moja pierwsza wizyta w tym miejscu skończyła się klapą, co zasugerowałem w tekście kilka akapitów wyżej. Akurat miała miejsce kilkutygodniowa zmiana ekspozycji. Nie były dostępne ani wystawy stałe, ani czasowe. Po pierwsze – robić coś takiego w sezonie turystycznym to chybiony pomysł, a po drugie – jeśli już trzeba, to dobrze byłoby o tym lepiej informować. Wcześniej sprawdziłem na stronie www – we właściwej zakładce były podane godziny otwarcia. Później jeszcze raz wszedłem na stronę – w końcu dokopałem się do artykułu o czasowym zamknięciu, który widniał jako… siódmy w aktualnościach. Musiałem się zadowolić zakupem paru pamiątek w muzealnym sklepiku, bo tylko on był czynny.
Zamknięte muzeum nie sprawiło, że żałowałem przyjazdu do Mielca. I tak bym to zrobił nawet wiedząc o tym, bo urlop miałem w tym, a nie innym czasie, ale poinformowany nie czułbym zawodu; zdarzały mi się wizyty w miastach, o których wcześniej wiedziałem, że muzeum jest tymczasowo nieczynne, ale wtedy byłem na to przygotowany. Przypomniało mi to przygodę z Dębicy sprzed trzech lat (tam przyczyna zamknięcia była inna). Tyle tylko, że Dębica leży bardziej po drodze, tzn. na szlaku Kraków – Tarnów – Rzeszów – Przemyśl, a do Mielca trudniej dojechać, gdyż jest z boku.
Obawiałem się, że będzie więc niełatwo ponownie tu dotrzeć. Udało się to już dwa lata później, dzięki noclegom w Tarnowie, co pozwoliło na aktualizację strony. Wówczas zwiedziłem to nie ogromne, aczkolwiek ciekawe muzeum. Oprócz m.in. informacji o Oborskich sporo miejsca poświęcono wojskowości. Ciekawy był film o zamachu na Franciszka Ferdynanda. Uprzedzam, że wyświetlano też drastyczne zdjęcia ilustrujące problem okaleczenia twarzy wskutek wojny. Przedstawiano też metody łagodzenia skutków tych obrażeń. Może trochę mało było o samej historii Mielca, ale ogólnie jestem zadowolony, że swoją wytrwałością udało mi się w końcu tu wejść. Podobnie jak w przypadku Dębicy, tak i w Mielcu pomiędzy moimi wyprawami zmieniły się bilety autobusowe, zatem zdobyłem je dzięki… zamkniętym za pierwszym razem muzeom, bo gdyby były czynne, to może nie przyjechałbym drugi raz.
Wracam teraz do pierwszej wyprawy. Sprawdzając rozkład na przystanku pod muzeum myślałem, że załapię się na kurs linii 44A o 13.40, a tak skorzystałem z tego o 12.10. Zdążyłem jeszcze obfotografować stojącego na pętli solarisa. Rzeczywiście, częstotliwość kursowania tu w dniu mojej wycieczki nie była szczególnie wysoka, ale coś jeździło. Przemieściłem się do innej części miasta, a mianowicie pod rzeźbę „Lot” i bramę Specjalnej Strefy Ekonomicznej Euro-Park Mielec u zbiegu Wojska Polskiego i Przemysłowej.
Nie trafiłem na żaden autobus z Przemysłowej, więc przespacerowałem się nią do alei Kwiatkowskiego. Tu już się udało złapać 5-kę, ale wkrótce wysiadłem przy Górce, jak nazwane jest to miejsce w rozkładzie. Zobaczyłem pomnik Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych – podczas pierwszej wizyty oficjalnie nieodsłonięty, później już tak, więc zaktualizowałem zdjęcie w galerii. Następnie przeszedłem się ulicami Chopina i ks. Arczewskiego pod kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
Z Chopina skręciłem w prawo w jedną z małych uliczek. Ciekawym miejscem jest plac Armii Krajowej. W oczy rzuca się Dom Kultury z kinem Galaktyka. Z uwagi na architekturę tu poczułem się jak w krakowskiej Nowej Hucie. Jednym może się podobać taka zabudowa, innym nie, ale jest jednak dla mnie dość ciekawa.
W pobliżu, przy ul. Kusocińskiego, siedzibę ma Miejska Biblioteka Publiczna. To dla odmiany dość nowoczesny budynek.
Tak więc Mielec ma swoją specyfikę. Tu nie podziwia się zamków, lecz zupełnie inną architekturę. Kolejnym podkarpackim miastem, które opisałem, był wspomniany Sanok. Teksty i galerie staną się dowodem na to, jak zróżnicowane jest to województwo.
Czas zwiedzania: 1 dzień wystarczy. Konkretny czas zależy też od tego, kiedy trafimy na autobusy miejskie.