(woj. lubuskie, pow. międzyrzecki)
Wydarzeniem, które przyciągnęło mnie do Międzyrzecza, była V Parada Lokomotyw, która odbyła się w dniu 23 czerwca 2018. Tym samym wreszcie odwiedziłem województwo lubuskie. Poprzednie edycje odbyły się w Międzychodzie (nie uczestniczyłem w nich).
Z informacji, które zdobyłem, wynika, że w 2018 roku Międzyrzecz na co dzień nie był zbyt dobrze skomunikowany. Miał bezpośrednie połączenia kolejowe jedynie z Gorzowem Wielkopolskim, Zieloną Górą i Zbąszynkiem. Do dalszych miejscowości trochę autobusów, ale też bez rewelacji. Ja dotarłem turystycznym pociągiem Pojezierze (skład to spalinowy zespół trakcyjny MR+MRD) relacji Grudziądz – Międzyrzecz (w jedną stronę w Zbąszynku była przesiadka na skład prowadzony przez parowóz). Z Kalisza do Poznania przyjechałem pociągiem Regio, gdzie przesiadłem się na Pojezierze. Gdyby nie firma TurKol, która zorganizowała specjalny przejazd, moja wizyta na paradzie stałaby pod znakiem zapytania.
W poniższej galerii zamieściłem sporo zdjęć kolejowych. Międzyrzecka impreza jest skromniejsza od wolsztyńskiej, ale ciekawa. W programie miałem przejazd zabytkowym składem do stacji Nietoperek i z powrotem. Uczestniczyłem więc także w atrakcjach przygotowanych na tej stacji. Uruchomiono również linię autobusową do Nietoperka, umożliwiającą skorzystanie z tamtejszej kolejki parkowej, ale w tym już nie wziąłem udziału. Nie miałem czasu na drugi przejazd.
Udało mi się natomiast zwiedzić Międzyrzecz. Opisuję trasę jako jeden spacer, choć w rzeczywistości z uwagi na godzinę parady (14.00) odbyłem go w dwóch etapach. Zatem w drogę.
Blisko dworca autobusowego i kolejowego znajdziemy pomnik upamiętniający powstańców wielkopolskich. Teraz idziemy ulicą 30 Stycznia w kierunku zachodnim. Jeśli zajrzymy kawałek w prawo w ul. Szkolną, zobaczymy wieżę ciśnień znajdującą się przy ul. Stanisława Staszica. Wracamy, kierujemy się dalej na zachód. Teraz wystarczy wejść w ul. ks. Piotra Ściegiennego, aby sfotografować greckokatolicką cerkiew pw. Świętych Cyryla i Metodego. Idźmy dalej – ulica ta doprowadzi nas do pomnika 1000-lecia chrztu Polski. Widzimy też Obrę.
Teraz czas na dwa okazałe budynki. Musimy skręcić w lewo w ul. Kazimierza Wielkiego (na planach miast jest jeszcze Waszkiewicza – zmiana to efekt ustawy dekomunizacyjnej, która narobiła nam sporo zamieszania). Na Rynku, będącym kolejnym naszym celem, stoi ratusz, a nieco za nim kościół pw. św. Wojciecha. Proponuję następnie zejść nad Obrę na bulwar Jana Pawła II. Wędrując w dół biegu rzeki dotrzemy do ujścia Paklicy. Teraz idziemy kawałek w górę nurtu dopływu.
Przed nami największa atrakcja Międzyrzecza: zamek i Muzeum Ziemi Międzyrzeckiej im. Alfa Kowalskiego. Najlepiej kupić bilet łączony, wyjdzie taniej. Zamek co prawda Wawelu nie przypomina, gdyż dawno popadł w ruinę, ale miejsce związane z historią powinno zaciekawić turystę. Wszak w wielu miejscach ruiny zamków nie bez powodu są miejscem wycieczek.
Wracamy na Rynek, ale tym razem pójdziemy nieco na południe ul. Mieszka I (na moim nieaktualnym planie jest Świerczewskiego). Teraz mamy na widoku kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Za nim skręcamy w lewo. Ul. Konstytucji 3 Maja doprowadzi nas do Międzyrzeckiego Ośrodka Kultury i Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Międzyrzecz. Jeszcze raz w lewo, w ul. Stoczniowców Gdańskich 1970. Tam zauważyłem pomnik upamiętniający dawny cmentarz ewangelicki. Docieramy do skrzyżowania z ul. 30 Stycznia i w ten sposób kończymy pętlę. Skręcając w prawo możemy wrócić na dworzec.
Na zakończenie wspomnę o specyfice podróżowania pociągami specjalnymi. W Poznaniu Pojezierze nie było ogłaszane przez głośniki ani wyświetlane na tablicy odjazdów. Nie domyśliłbym się, z którego peronu odjeżdża, ale na szczęście obsługa TurKol-u zapowiedziała je przez własny megafon. Organizatorzy starają się trzymać rozkładu, ale trzeba się liczyć z opóźnieniami rzędu 15 – 20 min. W drodze powrotnej mogą one wynikać z faktu, że dopóki jeden pociąg specjalny nie wróci z krótkiej wycieczki, drugi – też specjalny, ale dalekobieżny – musi czekać na ludzi. Zatem jeśli po drodze ktoś ma przesiadki (zwłaszcza na inny niż pociąg środek lokomocji – pociąg, także rozkładowy, można nieco wstrzymać, ale na odjazdy autobusów obsługa nic nie poradzi), trzeba to uwzględnić już przy decydowaniu się na podróż. Ja miałem teoretycznie 35 min. na PKS z Poznania do Kalisza, w praktyce wyszło 20, co spokojnie i tak wystarczyło (w zapasie były jeszcze dwa pojazdy).
Czas zwiedzania: mój pobyt trwał 7 godzin. W zwykły dzień, w którym nie ma parady, wystarczyłoby znacznie mniej.