(woj. wielkopolskie, pow. kaliski)
Zwiedzam nie tylko popularne atrakcje, ale i małe miejscowości, w tym lokalne muzea. W dniu 11 września 2020 odwiedziłem Lisków – wieś w powiecie kaliskim. Jak przystało na miłośnika komunikacji, przy okazji przetestowałem tutejsze połączenia i skorzystałem z linii Kalisz – Małgów obsługiwanej przez Mini-Trans (dlaczego z łącznikiem? – powinno być razem). Miałem jechać już w marcu, a więc na rozpoczęcie sezonu, ale oczywiście nie udało się z powodu zamknięcia muzeów związanego z wmawianą nam pandemią (pandemią strachu oczywiście, bo wirusy to istniały zawsze). To właśnie Izba Pamięci była upatrzonym celem.
Podczas mojej wizyty linia Mini-Transu (chyba nie jedyna obsługująca miejscowość, widziałem pojazd z Madalinem na tablicy kierunkowej) była obsługiwana może nie wybitnie często, ale rozkład składający się z kursów rozłożonych w ciągu całego dnia w dni robocze pozwalał spodziewać się pojazdu średnio raz na 1, 2 czy 3 godziny, aż do wieczora, bez obawy o brak możliwości powrotu. W soboty cztery razy dziennie, w niedziele nic. Nie wiem, czy mieszkańców to zadowala, turyście jakoś wystarczyło. Niestety rozkłady przystankowe, tak w Kaliszu, jak i w Liskowie, były przedpandemiczne, gdyż uwzględniały także aktualnie zawieszone kursy niedzielne. Ogólnie jednak są miejscowości w okolicach Kalisza dużo gorzej skomunikowane niż Lisków, więc choć szału z rozkładem nie było, nie było również tragedii.
Szkoda, że przewoźnik nie zgłosił kursów do e-podróżnika, przez co ogólnopolska wyszukiwarka ich nie wykazywała. Na szczęście znalazłem rozkład na specjalnej stronie www. Na plus trzeba przyznać, że podróż odbyła się komfortowymi pojazdami, do tego punktualnie. Frekwencja rano średnia, z powrotem w południe bardzo dobra (i można!). Pojazdy kaliskiego PKS-u w dniu wycieczki nie docierały (nie pamiętam od jak dawna).
Do tej pory byłem tam tylko raz, rowerem. Z Kalisza to jednak dość daleko jak na jednoślad.
Szczególnym miejscem jest Izba Pamięci „Dziedzictwo Ziemi Liskowskiej” przy ul. ks. Wacława Blizińskiego, która niedawno zyskała nową siedzibę (poprzedniej nie widziałem). To dla tego obiektu specjalnie tu przyjechałem. Dzieli budynek m.in. ze żłobkiem. Przystanek znajduje się za kościołem i Izbą, zatem trzeba się kawałek wrócić. W Internecie są podane godziny otwarcia, lecz i tak wcześniej należy umówić się telefonicznie. Ustalenie dogodnej pory nie stanowiło problemu, personel dostosowuje się do przyjezdnych. Opowieści przewodnika oraz podziwianie eksponatów zajęły mi ok. półtorej godziny. To bardzo pożytecznie wykorzystany czas. Dobra lekcja historii. Zbiory nie tylko z życia codziennego wsi takie jak fotografie i sprzęty, ale i materiały archeologiczne, numizmatyczne czy militaria sprawią, że każdy znajdzie coś dla siebie. Jest np. izba ukazująca dawny sklep. Jak informował przewodnik, wiele budynków z prezentowanych zdjęć już nie istnieje.
Dodam, że wstęp był darmowy. Nie dostałem żadnej wejściówki do kolekcji, ale inne pamiątki tak (prezentuję w galerii). Indywidualne zwiedzanie nie było przeszkodą – zostałem potraktowany jak normalny turysta. To aluzja do jednego z muzeów w Ustce, w którym pani nie opłacało się… zapalać światła dla jednej osoby.
Przed budynkiem Izby nie sposób nie zauważyć kościoła parafii pw. Wszystkich Świętych, a przed nim pomnika ks. Wacława Blizińskiego. Ponadto w galerii prezentuję parę ujęć innych obiektów, m.in. Banku Spółdzielczego Ziemi Kaliskiej, przed którym znajduje się popiersie Tadeusza Kościuszki.
Czas zwiedzania: ogólnie mój pobyt trwał 2 godziny, z czego półtorej w Izbie.
PS: co ciekawe, już w II RP do tej miejscowości organizowane były wycieczki, i to nawet z Poznania. Sławę Liskowowi przyniósł wspomniany ks. Wacław Bliziński, który zasłynął jako dobry gospodarz. Jego działalności poświęcono niejedną publikację. Poniżej ciekawostka z dawnej prasy. Podróż z Poznania do Kalisza odbyła się pociągiem, dalej autobusem, gdyż kolej do Liskowa nigdy nie docierała.
„Wielkopolanin”, 3 czerwca 1937 – „Razem jedziemy na wystawę do Liskowa”, str. 5