(woj. pomorskie, pow. Gdańsk)
Przy okazji zachwycania się zabytkami gdańskiej starówki, warto też zaplanować sobie dzień lub dwa na zwiedzanie mniej znanych zakątków miasta. Na północ od Świbna, Wisła, poprzez przekop z 1895 roku, łączy się z morzem. Dotarcie do ujścia królowej polskich rzek było moim marzeniem od dłuższego czasu. Zrealizowałem je w lipcu 2011 roku. Z Kalisza do Gdańska dojechałem dwoma pociągami – Regio do Zduńskiej Woli i dalej Interregio Bursztyn.
Na początek kilka ważnych informacji. Z centrum Gdańska da się dojechać autobusem (podczas mojej wizyty była to linia 112 kursująca co 30 – 40 minut). Obowiązują bilety Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku oraz metropolitalne. Można było (gdyż to może być już nieaktualne) jeszcze bardziej uatrakcyjnić sobie wycieczkę, pokonując część trasy tramwajem wodnym nr F4 kursującym z zabytkowej strefy miasta do położonej na wyspie części o nazwie Sobieszewo i dopiero stamtąd autobusem, ale to podniesie koszty. Ja dwukrotnie podczas urlopu skorzystałem z autobusów.
Sam dojazd jest nietypowy. Aby dotrzeć do Świbna, trzeba najpierw z Gdańska… wyjechać, a następnie znów wjechać! Nie ma bezpośredniej drogi lądowej do tej części miasta (Gdańsk kończy się właśnie na przekopie Wisły), Szybka Kolej Miejska także tu nie dociera, torów brak. W celu wjazdu na Wyspę Sobieszewską autobus z trudem pokonywał most pontonowy zwany Sobieszewskim na Martwej Wiśle (aktualizacja 2023: jest most zwodzony o nazwie 100-lecia Niepodległości Rzeczypospolitej!). Później należy pojechać jeszcze kilka przystanków. O ile na plaży w Sobieszewie (aby na nią dotrzeć należy wysiąść zaraz za mostem i przejść przez las) można spotkać dużo ludzi, to w samym Świbnie turystów jest już mało.
Podczas pierwszej wyprawy wysiadłem na przystanku przy ul. Świbnieńskiej, nieopodal przeprawy promowej do Mikoszewa. Po sfotografowaniu obelisku upamiętniającego stulecie wykonania przekopu Wisły, ruszyłem w kierunku północnym, trzymając się w pobliżu koryta rzeki. Co pewien czas wyciągałem lornetkę w celu obserwacji ujścia, a także wykonywałem zdjęcia. Udało się dotrzeć do Hydrologicznego Posterunku Pomiarowego Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Dalej teren był już dziki, a tablice zakazywały wchodzenia na porośnięte wydmy. Nie bardzo wiedziałem, którędy można podejść bliżej ujścia. Na mojej mapie nie było zaznaczonej każdej ścieżki.
Przy drugim podejściu wysiadłem z autobusu wcześniej, na ulicy Mieczysława Boguckiego w okolicach Trałowej. Doszedłem do plaży, którą szedłem spory odcinek nad samym brzegiem, co pewien czas zatrzymując się w celu zbierania małych bursztynków. Zresztą więcej ludzi zajmowało się tym.
Doszedłem wreszcie do miejsca, gdzie zaczyna się rezerwat „Mewia Łacha”. Dalej plażą poruszać się nie wolno, ale stąd oznakowanie było lepsze niż od strony Wisły. Turystów było niewielu w porównaniu z gdańską starówką. Wytyczony szlak prowadził przez rezerwat i umożliwił mi podejście bliżej ujścia niż podczas pierwszej próby. Były także informacje o miejscowej przyrodzie, a dzięki lornetce udało się podejrzeć tutejsze ptactwo. Trafiłem także na punkt obserwacyjny.
Szlak ten zaprowadził mnie przez las do ulicy Świbnieńskiej, skąd zacząłem pierwszą wyprawę. Okazało się, że gdybym wtedy wszedł na kamienną drogę nad rzeką, też dotarłbym do ujścia. Ale najważniejsze, że cel w końcu został zdobyty. Humoru nie popsuł nawet deszcz, który pojawił się, gdy oddalałem się już od rezerwatu w kierunku powrotnego przystanku. Może dzięki temu opracowaniu kolejni turyści łatwiej znajdą drogę.
Czas przejazdu, zwiedzania i odpoczynku: co najmniej 5 – 6 godzin.