(woj. kujawsko-pomorskie, pow. żniński)
Myśl o wyprawie do Żnina i w okolice chodziła mi po głowie od wielu lat, ale Pałuki przegrywały nawet z bardziej oddalonymi od mojego Kalisza regionami za sprawą trudności dojazdu oraz znalezienia niedrogiego noclegu. Co do pierwszego problemu – w 2022 roku (przyjazd 5 maja, wyjazd 9-go rano) – najlepsze, co udało mi się znaleźć, to Koleje Wielkopolskie z Kalisza do Gniezna z przesiadką w Jarocinie oraz Kujawsko-Pomorski Transport Samochodowy z Gniezna do Żnina. Kolej normalnotorowa do tego miasta podczas mojej wizyty – i już długo przed nią – nie docierała. W sumie dwie przesiadki, trzy pojazdy (dwa pociągi i autobus) na stosunkowo niedługim odcinku. W innych latach bywały gorsze, mniej skoordynowane rozkłady, więc uznałem, że jak teraz się nie uda, to może nieprędko się wybiorę. Trzeba w końcu zobaczyć ten cenny z historycznego punktu widzenia teren.
Druga sprawa to noclegi. Okazuje się, że w samym Żninie nie ma ich zbyt wielu, a właśnie to miejsce było dla mnie najdogodniejsze jako baza. Owszem, są drogie hotele, ale to nie dla mnie. Nieliczne tańsze ośrodki w granicach miasta oferują mało miejsc, stąd trudności z rezerwacją. Nawet informacja turystyczna niewiele mogła pomóc, choć się starała. W końcu udało się. Może nie całkiem tanio, ale 80 zł w epoce szalejących cen to nie tragedia, choć w momencie zamieszczania tekstu to mój rekord (poprzedni wynosił 70 zł, ale tutaj apartament miał bogatsze wyposażenie). Lokalizacja przy ul. Lewandowskiego (Apartamenty przy Rynku) też świetna.
Uparłem się i mimo trudności w końcu przyjechałem. Oczywiście jednym z głównych czynników zachęcających mnie do przyjazdu była wąskotorówka sezonowo kursująca do Wenecji, Biskupina i Gąsawy. Każda z tych miejscowości oferuje inne atrakcje. Do części z nich można dojechać też lokalnymi autobusami, ale zwiedzanie oparłem na kolejce.
Po przydługawym wstępie opis zacznę od Żnina, później przejdę do okolic. Uznałem, że to wszystko stanowi integralną całość pobytu z uwagi na spięcie kolejką, odległości są niewielkie, więc mijałoby się z celem dzielenie tekstu i galerii na cztery części. Poszczególne miejscowości zwiedzałem w kolejnych dniach, obyłem więc trzy wycieczki wąskotorówką. Frekwencja była różna. Niektóre kursy cieszyły się zainteresowaniem kilku – kilkunastu osób, w innych w każdym z siedmiu – ośmiu wagonów było sporo pasażerów. Jeśli ze Żnina jedziemy dalej niż do Wenecji i z powrotem, to dostaniemy bilet całodzienny, gdyż taryfa odcinkowa byłaby droższa. Biletów pamiątkowych nie wydawano, lecz tylko paragony.
Żnin
Nie jest to duże miasto, prawie wszędzie mamy blisko.
Skoro nie da się przyjechać koleją, to wysiadamy na dworcu autobusowym przy ul. Towarowej. Aby dostać się do centrum idziemy nią na południe, a następnie skręcamy w prawo w ul. 700-lecia. Ona zaprowadzi nas na sam plac Wolności, ale po drodze miniemy jeszcze popiersie Jana Śniadeckiego, kościół pw. św. Floriana, rzeczkę Gąsawkę, nad którą biegną minibulwary, czy rzeźbę przedstawiającą Władysława Lewandowskiego.
Na samym placu Wolności zwiedzimy dwa obiekty: siedzibę główną Muzeum Ziemi Pałuckiej (m.in. drukarstwo i sporty motorowodne) i jej oddział – basztę. Zobaczymy też m.in. Sąd Rejonowy.
Kawałek na zachód, przy ul. Sienkiewicza znajduje się Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna, zaś gdy skręcimy na południe w Licealną, dotrzemy do jednej ze stacji wąskotorówki – peronu im. Andrzeja Rosiaka, ale tu docierają tylko niektóre kursy. Obok jest park, pomnik Fryderyka Chopina i Jezioro Żnińskie Małe (na moim planie miasta napisano Żnieńskie).
Wróćmy na plac. Idziemy ul. Średnią do Pocztowej, gdzie siedzibę ma Żniński Dom Kultury. Teraz w prawo, do ul. Kościuszki i jeszcze raz w prawo i w lewo na pl. Zamkowy. Zamku tam nie widziałem, ale sfotografowałem siedzibę Ochotniczej Straży Pożarnej. Wracamy na ul. Kościuszki, kierujemy się w lewo aż wejdziemy na ul. Braci Śniadeckich. Tu zobaczymy poewangelicki kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, choć parafia przypisana jest do ul. Lewandowskiego.
Ulicą Braci Śniadeckich dojdziemy z powrotem na plac Wolności. Tym razem kierujemy się ulicą 700-lecia na wschód. Za ZUS-em i Urzędem Miejskim skręcamy w lewo w ul. Potockiego. Mijamy jeszcze Starostwo i mamy początkową stację Żnińskiej Kolei Wąskotorowej. Przylega do niej też ulica Dworcowa, po drugiej stronie której znajduje się budynek dawnego dworca kolei normalnotorowej. Podczas mojej wizyty działała tam restauracja.
Idziemy w prawo, skręcamy następnie w lewo w ul. Janickiego. Mijamy Cukrownię Żnin – dziś to obiekt hotelowy o cenach, że ho, ho… Dalej chwilami widzimy Jezioro Żnińskie Duże. Celem jest nieco odległy kościół pw. św. Marcina – chyba jedyne miejsce, gdzie musiałem się dalej przejść.
Wenecja
Wieś o jakże turystycznej nazwie, dzięki której zacząłem się chwalić, że wreszcie byłem w Wenecji, ma do zaoferowania szczególnie dwie atrakcje: Muzeum Kolei Wąskotorowej oraz ruiny zamku Krwawego Diabła. Kolejka zatrzymuje się przy tym drugim obiekcie, ale wspólna kasa jest w pierwszym, więc trzeba się cofnąć 150 m.
W pobliżu jest Jezioro Weneckie oraz kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Ponieważ miałem jeszcze czas na powrót, tym bardziej, że tego dnia z przyczyn technicznych kursowały dwa pociągi, a nie cztery (w szczycie sezonu jeździ nawet pięć), przeszedłem się do centrum wsi, aby sfotografować kuźnię oraz remizę. Do Żnina wróciłem z niecieszącej się powodzeniem stacji Wenecja Ośrodek Wypoczynkowy. W przypadku, gdy przy zakupie biletu nikt nie zgłosi chęci wysiadania na niej, a na peronie nikt nie czeka, pociągi często nie zatrzymują się, to taki przystanek na żądanie.
Między Żninem a Wenecją jest jeszcze Rydlewo, ale podczas mojej wycieczki nie było tam postojów.
Biskupin
Tu mamy dwa ważne obiekty. Pierwszy to słynne Muzeum Archeologiczne. Oprócz zwiedzania zrekonstruowanych obiektów dawnego grodu teoretycznie można skorzystać z rejsu po Jeziorze Biskupińskim. Musi być jednak minimum 10 osób, a nie udało mi się trafić na taki moment. Ale samo Muzeum też dostarczyło mi wrażeń, zarówno jeśli chodzi o przestrzeń otwartą, jak i pawilony. Oprócz zwiedzania mogłem sobie wybić monetę. Atrakcjami są tam nie tylko chaty, ale i m.in. źródło, zwierzęta czy poletka.
Drugi obiekt to Interaktywne Muzeum Rybactwa. Myślę, że nie jest w pełni doceniane, a tymczasem warto przejść na zachodnią stronę torów i zwiedzić je.
Gąsawa
Tutaj nie ma obiektów muzealnych, ale aby domknąć trasę dotarłem do końca. Wróciłem pociągiem dwie godziny później.
Największą atrakcją jest kościół pw. św. Mikołaja tuż przy Rynku. Trzeba wejść do środka! Ponadto polecam przejść się nad Jezioro Gąsawskie.
Obszar ten znajduje się na wschód od torów, ze stacji na Rynek idzie się ulicą Leszka Białego.
Przy samej stacji wpadła mi w oko kaplica cmentarna.
Czas zwiedzania: mnie łącznie to zajęło 3,5 dnia.