W niedzielę, 25 października 2020, wybrałem się na koncert organowy do kościoła pw. św. św. Wojciecha i Stanisława w Kaliszu, zwanego garnizonowym. Przyjechałem rowerem, bo autobusu nie było. Nie spodziewałem się tego, co zastanę na miejscu.
Gdy okazało się, że trzeba wpisywać dane kontaktowe, odmówiłem i wyszedłem. Nie będę narażał się na kwarantannę, gdyby „złapano” jakąś osobę z koronawirusem. Nie boję się uczestniczyć w imprezach masowych, ale nie zgadzam się na taką inwigilację. Do czego jeszcze dojdzie?