Wągrowiec + Kobylec

(woj. wielkopolskie, pow. wągrowiecki)

Wągrowiec - herb

Myśl o przyjechaniu do Wągrowca przyszła mi nagle pod koniec 2018 roku. Jest to rodzinne miasto współpracownika, a rozmowa dotyczyła sposobu dojazdu. Ja przypomniałem sobie: przecież Koleje Wielkopolskie poprawiły ofertę przewozową – teraz z Kalisza do Poznania można dojechać w półtorej godziny, a dalej jeszcze kawałek niezelektryfikowaną linią! Postanowiłem odwiedzić kolejne miasto, a przy okazji udowodnić, że to właśnie kolej jest najwygodniejszym sposobem dojazdu do Wągrowca. Zaczekałem, aż zrobi się cieplej, no i w drogę. Jako datę wycieczki wybrałem 24 maja 2019.

Aby mieć cały dzień do dyspozycji, zdecydowałem się na pociąg Calisia o 5.10. Był to elegancki skład marki Elf. W Poznaniu trochę ponad pół godziny na przesiadkę i dalsza droga. Oba pociągi tej samej spółki, zatem bilet mogłem kupić na trasę Kalisz – Wągrowiec, wyszło taniej.

Wągrowiec ma swoją komunikację. W strefie I – miejskiej – podczas mojej wizyty była ona darmowa, na II można było kupić bilety do kasowania, co podczas wcześniejszej rozmowy telefonicznej potwierdziła mi informacja Zakładu Komunikacji Miejskiej, nie ukrywając, że punktów sprzedaży jest niewiele. Trochę problemów miałem z ustaleniem granic stref. W kiosku przy ul. Kościuszki poprosiłem o bilety do Kobylca – dostałem za 3 zł, a w zasadzie dwa ulgowe po 1,50 zł – ostatnie dwie sztuki, bo nowa dostawa jeszcze nie dojechała! Do III strefy według cennika kosztowałyby 4,80 zł, ale podczas mojej wizyty takich kursów chyba nie było.

Teraz czas na zwiedzanie Wągrowca. Początek na Zintegrowanym Centrum Komunikacyjnym (ZCK), czyli dworcu kolejowym i autobusowym. Kierujemy się w prawo do ul. Kościuszki. Ponownie w prawo, przez tory – po chwili mamy z lewej strony wspomniany kiosk z biletami. Kawałek dalej pomnik poświęcony powstańcom wielkopolskim, Urząd Miejski i Starostwo Powiatowe, a z prawej Sąd Rejonowy. Przy równoległej do Kościuszki Średniej znajduje się Miejska Biblioteka Publiczna.

Dworcowym przejściem pod torami znów udajemy się na plac Dworcowy. Teraz dochodzimy do Kolejowej, a następnie skręcamy w lewo w Wojska Polskiego i po chwili jesteśmy na Rynku.

Kawałek na południe płynie rzeka Wełna. Jej lewym – południowym brzegiem biegnie dróżka, na którą wchodzimy. Według drogowskazu po przejściu 900 metrów znajdziemy się przy nietypowym miejscu. Chodzi o skrzyżowanie Wełny i Nielby, wykonane w ramach prac melioracyjnych w XIX w. Wody rzek przepływają przez siebie, ponoć niewiele mieszając się. Tablica informuje, że to bifurkacja, choć hydrolodzy mają zastrzeżenia co do zasadności użycia tego terminu. Definitywnie Nielba wpada do Wełny jeszcze w granicach miasta, ale to jest teren trudniej dostępny – z map wynika, że nie prowadzi tam żadna w miarę wygodna droga, więc odpuściłem sobie tamto miejsce, a skoncentrowałem się na skrzyżowaniu.

Następnie idziemy wzdłuż biegu Nielby na południe. Skręcamy w prawo w Gnieźnieńską. Z lewej strony widzimy okazały budynek firmy Komplexmłyn (jaka piękna polska nazwa!). Znów w prawo – w Spokojną – i w lewo w ul. Powstańców Wlkp. Przy niej zobaczymy remizę Ochotniczej Straży Pożarnej zwaną wspinalnią. Z informacji wynika, że można ją zwiedzać, ale po wcześniejszym umówieniu, zatem nie wszedłem na górę.

Idziemy dalej w kierunku zachodnim. Przecinamy ul. Jana Pawła II i wchodzimy na Klasztorną. Za skrzyżowaniem z Farną ujrzymy kościół pw. św. Jakuba Apostoła, dzwonnicę oraz pomnik księdza Jakuba Wujka (a w zasadzie popiersie). Obok świątyni stoi dzwon poświęcony św. Wawrzyńcowi. Po sąsiedzku stoi gmach I Liceum Ogólnokształcącego im. Powstańców Wielkopolskich.

Posuwając się dalej Klasztorną dojdziemy do kolejnej ważnej świątyni – kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy klasztorze pocysterskim – od 2013 r. oo. Paulinów. Następnie cofamy się i skręcamy w lewo w Opacką. Tu czeka nas zwiedzanie Muzeum Regionalnego.

Po wizycie w muzeum kontynuujemy spacer Opacką. Skręcamy w prawo w ul. Cystersów. Widzimy kolejny kościół – pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Kawałek dalej kierujemy się w prawo ul. Pocztową, która jest deptakiem. Zgodnie z nazwą mieści się przy niej poczta.

Dochodzimy do Rynku. Z uwagi na zbliżający się odjazd autobusu do Kobylca stąd odbyłem wspomnianą przejażdżkę. Dzięki temu zobaczyłem tamtejszą stację kolejową oraz Jezioro Kobyleckie. Przejechałem się linią 1, aby skasować na pamiątkę biletomańskie zdobycze. Z powrotem kupiłem u kierowcy – na szczęście też do kasowania, a nie paragony, ale… znów dwa ulgowe. Spodziewałem się przywieźć z wyprawy dwa nominały po 3 zł, a udało się cztery po 1,50 zł. Będzie się czym wymieniać. Jeden egzemplarz do segregatora, reszta na giełdę pamiątek – bilety małych komunikacji są szczególnie cenione przez kolekcjonerów z uwagi na ich niewielką dostępność.

Wracamy do Wągrowca. Wysiadłem na ul. Kościuszki koło szpitala i Aquaparku. Znalazłem jeszcze pomnik Poległym tej ziemi w 600-lecie miasta Wągrowca. Z kąpieli nie skorzystałem, ale odpocząłem nad Jeziorem Durowskim.

Ostatnim etapem mojej wędrówki było przejście ul. Libelta, Parkiem 600-lecia (to raczej plac zabaw), ul. Sienkiewicza koło dość ciekawego, choć młodego kościoła pw. św. Wojciecha (przy pl. kard. Wyszyńskiego), następnie w prawo ul. Reja, Kcyńską, Przemysłową (Państwowa Straż Pożarna z lewej, z prawej ZUS), Pałucką oraz drogą wzdłuż torów do dworców (ZCK). Tu muszę zwrócić uwagę na fakt, że zarówno mój papierowy plan miasta, jak i mapa Google zawierały zdezaktualizowany stan rzeczy, gdyż ciąg komunikacyjny na tym terenie został przebudowany.

Powrót postanowiłem sobie uatrakcyjnić. Z Wągrowca do Poznania pojechałem pociągiem Rzepicha relacji Gołańcz – Wolsztyn. Korzystając z faktu, że w piątki poznańskie Muzeum Etnograficzne jest czynne do 21.00, zwiedziłem je zamiast wracać szybciej. Wykorzystałem funkcjonujący od niedawna wieczorny pociąg Andrut Kolei Wielkopolskich z Poznania do Kalisza. Podobnie jak Calisia cieszy się powodzeniem. Aż dziwne, że tyle lat nie było ich.

Proszę Państwa – do Wągrowca najlepiej przyjechać pociągiem! Jak ktoś ma połączenie autobusowe, to też dobrze, natomiast nie gwarantuję udanej wycieczki w przypadku innych pojazdów!

Czas zwiedzania: mój pobyt trwał w sumie ponad 8 godzin, ale gdyby ktoś nie chciał robić podmiejskiej wycieczki dla skasowania biletów, to w 5 – 6 też się wyrobi. Chyba że zechcemy skorzystać z atrakcji nad jeziorem – wówczas można zarezerwować nawet więcej niż jeden dzień.